poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 4 ''Zbliżyłem się do niej na niebezpieczną odległość''

Nienawidzę poranków! Nienawidzę budzika! Nienawidzę opuszczać ciepłego łóżeczka! Pospałabym sobie jeszcze z trzy godziny, niestety rzeczywistość jest taka że muszę wstać, ogarnąć się, zjeść. Dziś pierwszy trening w moim nowym klubie lekkoatletycznym, stresuje się jak cholera, nie wiem jak tam będzie, czy mnie polubią. No, ale jak to mówią ''bez ryzyka nie ma zabawy'', trzeba wziąć się w garść i pokazać się z jak najlepszej strony. Marco jeszcze spał, zrobiłam nam kanapki na śniadanie, przynajmniej tak mu się odwdzięczę. W sumie nie wiem dlaczego wstałam tak wcześnie jest szósta trzydzieści, a ja mam trening dopiero o dziewiątej, ach przypomniało mi się dlaczego tak wcześnie jestem na nogach, boje się że się spóźnię, tak jestem bardzo niepunktualna. Po zjedzeniu śniadania, poszłam się odświeżyć. Marco już wstał, bo słyszałam jak krząta się po kuchni. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, do torby czyli strój, kosmetyczkę etc. Poszłam do jadalni, zastałam tam blondyna ksumującego kanapki.
-Cześć, jak się spało. Poczęstowałem się kanapkami, chyba się nie obrazisz.
-Bardzo dobrze tylko bardzo krótko, te kanapki to w sumie dla ciebie były.-wyszczerzyłam się do niego.
-Jesteś aniołem, wiesz.
-Chce ci się jakoś odwdzięczyć za to że mnie do siebie przygarnąłeś.
-Bez przesady każdy by to zrobił na moim miejscu. O której masz trening, mogę cię zawieść jak chcesz.
-O dziewiątej, nie rób sobie problemu i tak już dużo dla mnie robisz.
-A no to mogę cię przy okazji podwieźć.-boże jaki on jest uparty...
-Mówiłam żebyś sobie nie robił problemu, poradzę sobie.
-Tylko podaj adres.-posłał mi cwaniacki uśmiech
-Marco...nie musisz tego robić.
-Ale ja ci chcę zrobić nazłość.
-Jesteś straszny!-powiedziałam dusząc się ze śmiechu. Dopiłam do końca moją herbatę, spojrzałam na zegarek było dopiero w pół do ósmej. Do kuchni wszedł Marco w samych bokserkach, jezu czy on musi mieć takie idealne ciało... Gapiłam się na niego jak jakaś idiotka. 
-Patrzysz się na mnie jak bym ci matkę zabił- zaśmiał się. 
-Ja rozumiem ze to twój dom, ale nie łaź w samych bokserkach w mojej obecności, zapomniałeś że jestem kobietą?- popatrzył na mnie z dużym zdziwieniem. Ups, chyba właśnie zrobiłam z siebie kretynkę.  Nagle na twarzy Marco pojawił się uśmiech, był zachwycony faktem że przyznałam iż w jakimś stopniu mi się podoba.
-Czyli co podobam ci się?- poruszył znacząco brwiami. W tej chwili chciałam się zapaść pod ziemię. Zdecydowanie powinnam się zgłosić do psychiatry. 
-Noo....jeeesteś dosyć przystojny.-wyjąkałam robiąc się przy tym jak burak. Taką wtopę to tylko ja mogę zaliczyć... Marco tylko posłał mi cudowny uśmiech i się nawet słowem do mnie i nie odezwał. Nagle ktoś trzasną drzwiami wejściowymi, trochę się przestraszyłam, ale na całe szczęście to był tylko Mo. Tak ten cudowny Mo, ósmy cud świata można powiedzieć. 
-Co Ty tak łazisz nago po domu?- na początku mnie nawet nie zauważył. 
-Ooo hej Laura! Co Ty o tak wczesnej porze robisz u tej blondynki?- już otwierałam usta żeby powiedzieć coś, ale Marco mnie uprzedził. 
-Co ty taki ciekawski? Obecnie u mnie mieszka i nawet nie pytaj dlaczego, bo i tak się nie dowiesz.- głębi ducha dziękowałam mu że mnie wyręczył, nie chciałam opowiadać o tym co miało miejsce wczoraj.  
-Dobra nie wnikam. Słyszałem od Łukasza że dzisiaj masz pierwszy trening w klubie, zestresowana?
-Szczerze, to trochę tak, ale jakoś panicznie się nie boję. Co ma być to będzie. 
-Eee na pewno będzie wszystko okey, wspomnisz z moje słowa.- podarował mi pełen ciepła uśmiech. - Idziesz jutro na mecz?-zapytał z nienacka. Spojrzałam na Marco on wysłał mi tylko promienny uśmiech. 
-Idzie juz ją zaprosiłem.-Mo pokiwał tylko głową.
-No to fajnie jak będę w składzie to postaram się dla ciebie strzelić bramkę.-puścił mi oczko. Ja tylko się uśmiechnęła. 
-Nie bajeruj juz i tak ci się nie uda zdobyć Laury, za wysoka liga jak dla ciebie.- powiedział ironicznie Marco przy czym spojrzał na zegarek i uznał że musimy się już zbierać. Po kilkunastu minutach byliśmy przed jakąś wielką halą sportową. Teraz dopiero poczułam nie miły ucisk w brzuchu, byłam cholernie zestresowana. Blondyn tylko na mnie spojrzał, uśmiechnął się czym dodał mi odrobinę odwagi. 
-O której kończysz?-zapytał.
-O dwunastej. 
-Okey, przyjadę po ciebie.
-Nie musisz. 
-Ale chcę.- Nie chciałam się z nim znowu kłócić i tak wiedziałam że z nim nie wygram. Wyszłam z samochodu, dopiero teraz zauważyłam że jest na prawdę ładny i wyglądała na mega drogi. No tak Marco jest piłkarzem i na pewno zarabia dużo pieniędzy. Gdyby ktoś powiedział mi rok temu że moje życie będzie tak wyglądała, wyśmiała bym go i kazała bym mu zgłosić jak najszybciej do dobrego psychiatry. Weszłam do hali i szukałam kogoś kto mógłby mi dać jakiekolwiek wskazówki, gdzie mam się udać. Szedł jakiś chłopak wyglądał na około dwadzieścia lat, postanowiłam ze zapytam się jego gdzie mogę znaleźć kogoś z klubu lekkoatletycznego kobiet. 
-Cześć wiesz gdzie mogę znaleźć kogoś z działu lekkoatletyki kobiet.-przebiegł mnie zdziwionym spojrzeniem.
-Idź do końca korytarza i skręcisz w lewo, dalej już jest pokój trenera.
-Dziękuje!-podarowałam mu najlepszy uśmiech jaki miałam. Już miała odchodzić gdy zapytał.
-Ty jesteś nowa tutaj?
-Tak dzisiaj pierwszy trening.
-Jestem Lukas.-podał mi rękę.-Też jestem na dziale lekkoatletyki tyle że mężczyzn.
-Laura. Co dokładnie trenujesz?-odwzajemniłam uścisk dłoni.
-Biegam głównie, 600m. A ty?
-Krótkie biegi i skok wzwyż.
-Nie jesteś stąd, prawda?- znowu świdrował mnie wzrokiem.
-Nie, jestem polką. 
-Wiedziałem, bo jesteś zdecydowanie za ładna jak na niemiecką dziewczynę.
-Hahaha....bez przesady.-mam wrażenie jakby ten chłoptaś mnie chciał poderwać, nieeee to tylko złudzenie, Laura przecież ty nawet nie jesteś ładna.
-Nie przesadzam, może dasz mi swój numer. Spotkalibyśmy się kiedyś albo coś...
-Sorka, ale śpieszę się.-ten tylko posłał mi zdziwioną minę, a ja udałam się szybkim krokiem do pokoju trenera.
Zapukałam cicho i usłyszałam-Proszę - więc weszłam energicznym krokiem do pomieszczenia. 
-Dzień dobry.....Nazywam się Laura Korzeniowska...-moim trenerem był mężczyzna, na moje oko miał ponad trzydzieści pięć lat.
-A tak ty jesteś tą nową, siadaj-pokazał na krzesło- zapoznam cię trochę z naszym harmonogramem zajęć.- Podał mi kartkę, miałam wypisane na niej wszystkie trening. 
-Więc tak to mniej więcej wygląda. Jeżeli przygotowujemy się do jakiś zawodów ilość treningów troszkę się powiększa, ale nie znacznie, będziesz miała czas dla siebie nie bój się. To by było na tyle, zapoznam cię teraz z drużyną.-szliśmy przez korytarz, weszliśmy na wielką hale. Było tam bardzo dużo osób, nie tylko kobiety, mężczyźni również tam byli. Spojrzałam pytająco na trenera.
-Połowa zajęć jest połączona z mężczyznami, chyba ci to nie przeszkadza?
-Nie, nie. Tylko jestem trochę zaskoczona. 
Podeszliśmy do dużej grupy osób. Trener zagwizdał i wszyscy przybiegli do nas w mgnieniu oka. 
-Słuchajcie! Oto Laura jest nowa w naszym zespole. Mam nadzieje że pomożecie się zaaklimatyzować Laurze. Jakieś pytania.- ktoś podniósł rękę, jezu ale tu jest rygor..
-Proszę.
-Jesteś z Niemiec?
-Nie, jestem z Polski.- powoli zaczynało mnie irytować to pytanie.
-Uuu słowianka.-ktoś powiedział po cichu.
-Jakieś jeszcze?-kątem oka zauważyłam że Lukas, cały czas się na mnie gapi z jakimś innym chłopakiem. 
-Masz chłopaka?- ktoś odezwał się z tłumu. 
-Nie.-powiedziałam z nutką ironii w głosie. Trener nagle ryknął.
-Max!! Nie o takie pytania mi chodziło! Zajmij się lepiej swoją dziewczyną! A nie interesujesz się innymi!-ten trener jest straszny, aż mnie uszy rozbolały od jego krzyku. 
-Przepraszam.-wymamrotał
-Pięć kółek dodatkowo dzisiaj biegasz.
-Alee...
-Dziesięć i ani słowa więcej. Wszyscy przebiegną 5 kółek na rozgrzewkę, a potem każdy dostosuje ją do własnych potrzeb. Laura idź się szybko przebież. -Chciałam jak najszybciej rozpocząć trening więc biegiem udałam się  do szatni i szybko ubrałam strój sportowy. Przebiegłam w dobrym tępię wyznaczoną ilość kółek i rozgrzałam jeszcze ramiona. Dalsza część treningu przebiegła spokojnie. Poznałam Sarę, dość sympatyczna dziewczyna. Też trenuje głównie krótkie biegi. Polubiłam ją, po skończonym treningu razem wyszłyśmy z hali. Marco już czekał. Sara spojrzała na auto Marco i krzyknęła -Patrz tam jest Reuse! Ten przystojny piłkarz z BVB. Nie mów że go nie znasz, ciekawe co to robi. -wzruszyłam ramionami.
-Przyjechał po mnie.- nie da się opisać jej miny, otworzyła usta i patrzyła na mnie jak na nienormalną osobę.
-Ale jak po ciebie, to twój chłopak? Czemu nic nie powiedziałaś? 
-To jest mój przyjaciel, nic mnie z nim nie łączy i czym ja miałam się chwalić że znam jakiegoś tam piłkarza, wielka mi sensacja.
-Jakiegoś piłkarza?! To jest gwiazda Niemiec! Poznasz mnie z nim?!!-zrobiła maślane oczy.
-Może kiedyś, a teraz muszę już iść Pa.-dużo osób przyglądało mi się jak wsiadałam do auta Marco w tym Lukas, miał minę jak bym mu ktoś z rodziny umarł.
-Cześć, wywołałeś nie małą sensacje swoją obecnością. 
-Zauważyłem. - zaśmiał się- Opowiadaj lepiej ja było na treningu, upatrzyłaś sobie już jakiś obiekt westchnień. Może masz jakiegoś tam przystojnego blondyna, bo przecież ty kochasz blondynów.-poruszył znacząco brwiami. 
-Nie przypominaj mi, proszę.- całą drogę opowiadałam o treningu. Jak mu powiedziałam o Lukasie to zaczął się tak śmiać że prawie stracił panowanie nad samochodem. 
-Chłopak się zakochał. -powiedział gdy wchodziliśmy do domu. 
-Taa od pierwszego wejrzenia.
-Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?-spoważniał nagle i spojrzał mi w oczy, aż ciarki przeszły mi po plecach.
-Nie, można się jedynie zauroczyć od pierwszego wejrzenia, miłość to następstwo zauroczenia.
-Ja tam wierze w miłość od pierwszego wejrzenia.-skwitował i poszedł do kuchni, a ja za nim musiałam zrobić coś do jedzenia, bo żołądek dawał już o sobie znać.  Jutro nie miałam treningu więc mogłam się spokojnie przygotować do meczu. Tak na prawdę to nigdy nie obejrzałam do końca żadnych tego typu zawodów sportowych. Późnym wieczorem postanowiliśmy obejrzeć film. Jakąś nudną komedię, która w ogóle mnie nie interesowała. 

Marco
Oglądaliśmy jakiś film, chciałem żeby Laura jutro na mecz założyła moją koszulkę klubową, w sumie nie wiem dlaczego tak bardzo tego pragnąłem. Chyba chcę pokazać wszystkim że Laura jest już zaklepana, boże o czym ja myślę, człowieku opanuje się nie masz szans u niej, a zresztą jest twoją przyjaciółką, jest dla ciebie prawie ja siostra. Kątem oka na nią spojrzałem na nią, miała taki spokojny wyraz twarzy, śliczna z niej dziewczyna. Taka kruszynka. 
Laura..-delikatnie zacząłem- mam pytanie.-spojrzała na mnie zdziwionymi oczami. 
-Słucham.
-Założysz moją klubową koszulkę jutro na mecz?-wydusiłem w końcu. Widziałem zdziwienie w jej oczach, uśmiechnęła się i zapytała:
-Spoko, ale po co?-no ta przecież ona nie wie nic o piłce i nie wie że koszulki poszczególnych zawodników zakładają dziewczyny piłkarzów, nie licząc napalonych fanek, może to i lepiej.
-Tak po prostu wszyscy będą wiedzieć że mi kibicujesz.-wyszczerzyłem się do niej. 
-Okey, tylko mi jej nie zapomnij dać.-zaśmiała się słodko. 
-Nie zapomną.- byłem z siebie zadowolony, Mario w końcu może się od niej odczepi. Zaczyna mi na niej zależeć, może znam ją kilka dni, ona ma w sobie to coś. Pobiegłem do pokoju zabrałem jedną koszulkę i dałem Laurze. 
-Przymierz muszę ocenić czy będziesz dobrze prezentować moje nazwisko. Zdjęła bluzę miała na sobie bokserkę, która pokazywała jak ma idealne ciało. 
-I jak?-zapytała- dobrze prezentuje twoje nazwisko?
-Bardzo dobrze! Jeszcze tylko jeden detal.- wstałem i zbliżyłem się do niej na 'niebezpieczną' odległość. Czułem jej nie spokojny oddech na mojej klatce piersiowej popatrzyłem jej w oczy i rozpuściłem włosy. 
-Teraz jest idealnie.-powiedziałem, a ona oddaliła się trochę ode mnie.
-O której jest mecz?-zapytała 
-O dwudziestej, jak chcesz to możesz ze mną pojechać wcześniej.
-Okey pojadę, teraz idę spać bo jestem trochę zmęczona. Dobranoc.
-Dobranoc. 
Też poszedłem spać, jutro ważny mecz i jeszcze będzie na nim Laura muszę się pokazać najlepiej jak umiem. Muszę dla niej strzelić bramkę, muszę jej pokazać że jestem lepszy od Mario. 

_____________________________
Bummm! Jest czwarty nie podoba mi się w ogóle i chyba trochę jest za krótki. Zbliżają się święta więc życzę wam:  Zdrowych, wesołych świąt i spełnieni marzeń.

CZYTASZ=KOMENTUJ





















sobota, 6 grudnia 2014

Rozdziała 3 ''Widzę że twoja koleżanka ma niezłe auto, powiem więcej takie same ma Reus''

Jestem już prawie trzy dni w Dortmundzie, podoba mi się tu na prawdę, a miałam takie obawy. Łukasz to najlepszy kuzyn jakiego mogłam sobie wymarzyć, przyjacielski, pomocny, zabawny, a nawet czasem inteligentny możecie nie wierzyć ale zdarza mu się powiedzieć coś mądrego. Po za tym polubiłam się z jego znajomymi, są na prawdę spoko nawet mi nie przeszkadza to że są piłkarzami, byłam do nich uprzedzona. Siedziałam na kanapie, rozmyślając o tym wszystkim, postanowiłam sprawdzić pocztę, może w końcu przyjdzie mi wiadomość od klubu, mam nadzieje że mnie przyjęli. Miałam kilka wiadomości od znajomych, jakoś nie chciało mi się teraz na nie odpisywać, zrobię to wieczorem. Przeglądałam te wiadomości i nagle ujrzałam jedną tą na którą czekałam 2 miesiące, tak wiadomość z wymarzonego klubu, nareszcie. Nerwowo otworzyłam ją i czytałam uważnie wyraz po wyrazie, boże a jak mnie nie przyjęli? Czytałam z zapartym tech, aż w końcu doszłam do tego upragnionego zdania ''została Pani przyjęta do naszego klubu, gratulację''.
Nie jest to do opisania co wtedy czułam, zdecydowanie jedna z najlepszych chwil w moim życiu.
-Łukasz!!!!-zaczęłam się drzeć jak opętana- Przyjęli mnie do klubu!! Rozumiesz!!- w błyskawicznym tępię przybiegłam z salonu do kuchni.
-Nooo Laura, jestem z ciebie dumny na prawdę, gratulację!!-przytulił mnie.
-Ale się ciesze, przez chwile myślałam że mnie nie przyjęli.
-Ta, jak by cię nie przyjęli mieliby ze mną do czynienia, a zresztą jak by mogli nie przyjąć tak fantastycznej lekkoatletki? Mario za chwile przyjedzie, będziemy to opijać mała!
-Ja nie pije, muszę teraz prowadzić zdrowy tryb życia.-wyszczerzyłam się do niego- A Marco przyjedzie?
-No nie ty tylko myślisz o wódce alkoholiczko jedna! Chodziło mi o soczek. Marco dzisiaj nie będzie, ma coś tam załatwić.-szkoda że go nie będzie, polubiłam go bardzo.
-A no okey.-wyraźnie spochmurniałam na pewno dało się to zauważyć.
-Stęskniłaś się za nim, prawda. Całe dwa dni się z nim nie widziałaś.-poruszył znacząco brwiami.
-Nieee, tak tylko pytam.- tak na prawdę to chciałam się dziś z nim zobaczyć, Mario widuję kilka razy na dzień, bo do nas cały czas przyłazi, a Marco w ogóle nie przychodzi.
-Dobra, dobra ja już swoje wiem.-uśmiechnął się znacząco. 
Poszłam się przebrać i poprawić włosy, w końcu muszę jakoś wyglądać. Gdy zeszłam na dół w salonie siedział już brunet.
-Ooooo Lauraaa, gratulację!!!
-Dzięki Mario.
-No to jak pijemy dzisiaj!-krzyknął Mario. Ja się dziwie jak oni utrzymują kondycję jeśli ciągle piją piwo lubi inne alkohole.
-Ja niestety nie mogę, muszę trzymać kondycję. Soczku się z wami napije, tak dla towarzystwa.
-Łukaszku idź po piwo.-poprosił ładnie Mario, rąbiąc przy tym oczy kota ze Shreka.
-Już idę, chcecie coś jeszcze, Laura?
-Ja dziękuje.
-No to lecę, tylko mi nie wariować tu za bardzo.-pogroził palcem Łukasz.
Zostałam sama z Mario, zapadła tak zwana krępująca cisza, aż dziwne bo Mario to taka gaduła. Nie wiedziałam z jakiego powodu, unikałam jego wzroku jak ognia. Nie wytrzymałam dłużej, w końcu się odezwałam.
-Może chcesz się czegoś napić?
-Nie dzięki, poczekam na kochane piwko.-zrobił maślane oczka i się uśmiechnął.
-Podobno  zaginęłaś w poniedziałek, Łukasz do mnie dzwonił czy czasem nie zaciągnąłem cię do łóżka.
-Hahaaa, nawet mi nie przypominaj. Można powiedzieć że zostałam zgubiona przez Łukasza, zostawił mnie u Marco, zapomniał o mnie wyobrażasz to sobie.
-No nieźle, nie bałaś się u blondynki na noc zostać?-spytał ironicznie
-Szczerze to nie pamiętam nic kompletnie, a rano szybko się zwinęłam do domu.
-Ja to bym na twoim miejscu bał się u takiego niewyżytego ogra nocować jak bym był taką piękną dziewczyną jak ty.-puścił mi oczko.
-Przecież jesteś piękną dziewczynką.-zaczęłam się śmiać perliście
-Uważaj bo się zarumienię kotku.
-Tak, tak. A jak tam w ogóle treningi dajesz radę panienko?
-Bardzo dobrze, właściwie to mi o czymś przypomniałaś. Zapraszam cię na mecz, mam dla ciebie bilet, jak chcesz zabrać koleżankę to drugi wyczaję.-kurde, jak ja mu powiem że Marco mnie zaprosił.
-Bardzo chętnie bym przyjęła te bilety, ale już mnie ktoś zaprosił i obiecał bilety, więc nie wypada.-miałam nadziej że nie będzie drążył tego kto mnie, zaprosił na mecz.
-A no okey, czyli Łukasz mnie już wyprzedził?-wyszczerzył się do mnie. Nie mogłam brnąć w kłamstwo bo i tak by się to wydało.
-To nie Łukasz, Marco mnie zaprosił już.-uśmiechnęłam się.
-Okey.-wyraźnie posmutniał, nawet można powiedzieć że zrobił się odrobinkę zły. Znowu zapadła ta głupia, męcząca cisza, której tak nienawidziłam. Dzięki bogu Łukasz wrócił ze sklepu.
-Co tam moje kochane gołąbeczki, co tak ponuru się zrobiło. Mam piwko, paluszki, żelki, cukierki. Żyć nie umierać.
-Taaa, jak w niebie.-powiedziała Mario z ironią, był ewidentnie zły.
-Laura co jest? Co on taki nie w sosie?-nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć,na przykład że Mario się wkurzył bo jego najlepszy przyjaciel zaprosił mnie na mecz?
-Yyy...no.....-zaczęłam się jąkać jak jakaś upośledzona psychicznie dziewczyna. 
-Bo na przerwałeś randkę.-kamień spadł mi z serca, jak Mario się odezwał.
-No dokładnie, zawsze przyjdziesz nie w tym momencie co potrzeba.-zaczęłam się śmiać.
-Jak tak bardzo chcecie to mogę sobie pójść.-udawał obrażonego. Wstałam i przytuliłam mojego kochanego kuzyna.
-Nie idź nigdzie, my bardzo cię kochamy.
-No dobrze, dobrze zostanę już.-odwzajemnił przytulasa.
-A ja to co?!!-oburzył się Mario.
-Choć kochanie do nas.-powiedział teatralne Łukasz, zrobiliśmy niedźwiadka. Przeszliśmy do salonu, rozłożyliśmy na całym stole nasz ''jedzenie''. Mario włączył jakąś komedie i zaczęło się oglądanie. Po godzinie stwierdziłam że film jest cholernie nudny, postanowiłam napisać do mojej koleżanki ze szkoły, bo dawno się nie kontaktowaliśmy, wzięłam telefon do ręki wyświetliła mi się wiadomość od nieznanego numeru, błyskawicznie ją odtworzyłam treść brzmiała:

Hej to ja Marco ;* (Blondynka z imprezy). Co robisz, może się spotkamy? ^^

Marco, chce się spotkać? Powoli zaczęła do mnie docierać ta wiadomość. Na prawdę myślałam że mnie nie lubi, a tu nagle wychodzi z taką propozycją. Chętnie się z nim spotkam tylko muszę jakoś się stąd wydostać, tylko jak.

Hej blondynko ;* Aktualnie się nudzę i oglądam jakiś denny film, bardzo chętnie się spotkam z Tobą. ;)

Natychmiast dostałam odpowiedź 

No to może za 30 minut po Ciebie przyjadę.

*
Okey. No to za 30 minut się widzimy. ;P

*
Nie mogę się doczekać. ^^

*
Jak tu się teraz z tej balangi wykręcić, o wiem powiem że umówiłam się ze znajomą i całkiem o tym zapomniałam.
-Ej słuchajcie, bo ja całkiem zapomniałam że się umówiłam ze znajomą  i nie mogę tego przełożyć.
-Super, zostawiasz nasz?-zapytał Mario i ułożył usta w podkówkę.
-Przepraszam, ale ja zapomniałam, nie chciałam żeby tak wyszło. Wybaczycie mi?- zatrzepotałam teatralnie rzęsami.
-No dobra idź, idź.-dał mi pozwolenie Łukasz.
-Ale zapoznasz nas kiedyś z tą koleżanką.-dodał Mario.
-Pewnie że zapoznam, kiedyś.-gdyby tylko wiedzieli że tą koleżanką jest ich najlepszy kumpel Marco Reus. Poszłam się przebrać, chciałam wyglądać jak najlepiej. Coś mi się wydaje że za bardzo się nakręcam, wyobrażam sobie bóg wie co, a tak na prawdę on tylko chce pewnie odzyskać swoje rzeczy i dać mi ten bilet. Głupia Laura. 
Gdy skończyłam się ''szykować'', spojrzałam na wyświetlacz telefonu, zostało mi jakieś 5 minut. Zeszłam na dół, ubrałam kurtkę i wyjrzałam za okno na podjeździe czekał już Marco. Kurde a co jak go widzieli, co ja im wtedy powiem, że koleżanką, z którą się umówiłam jest blond ciasteczko.
-Weszłam do salonu, obaj mieli kamienne miny gdy na mnie spojrzeli.- wymusiłam uśmiech.
-Widzę że ta twoja koleżanka ma niezłe auto, powiem więcej takie same ma Reus.- wycedził to Mario ze złością, podchodząc do okna- Twoja koleżanka jest blondynką? Łudząco przypomina mojego przyjaciela.- kipiał ze złości. Postanowiłam udawać głupią.
-Nie wiem o co ci chodzi?
-Nie wiesz o co mu chodzi?!  Podobno umówiłaś się ze znajomą, a na podjeździe czeka Marco, teraz już wiesz o co chodzi. Czemu nas okłamałaś, łączy cię coś z nim?!- teraz odezwał się Łukasz, był cholernie wkurwiony, jeszcze te domysły.
-Nic mnie z nim nie łączy! Zaproponowała spotkanie, więc się zgodziłam, a w ogóle muszę mu oddać ciuchy. Nie wiem czemu się tak oburzyliście.
-Po co to ukrywałaś, mogłaś nam powiedzieć.- Łukasz już się uspokoił.
-Sama nie wiem, po prostu wiem że od razu były by głupie domysły, wiesz o co mi chodzi.-Spojrzałam na Mario, był tak wściekły, że z uszów prawie para mu buchała, no ale dlaczego, przecież nic strasznego nie zrobiłam.
-Powiedzieć ci coś, on cię chce wykorzystać i zostawić, znam go dłużej niż ty ale jak chcesz być kolejną laską na jego liście proszę bardzo.Tylko żebyś potem nie ryczała.
-CO TY PIERDOLISZ!!?-teraz to już się zdenerwowałam, jaka lista o czym on mówił. 
-Nic. Chcesz być dziwką nie bronie ci, a może już jesteś, może już mu wskoczyłaś do łóżka. No tak zapomniałem że żadna laska się nie oprze blondasowi, tak ten urok osobisty. Myślałem że jesteś inna Laura, a ty jesteś taka sama jak te wszystkie hotki. Leć do swojego Romeo, jego dolna część ciała już na ciebie czeka, dziwko!-każde wypowiedziane przez niego słowo, mój mózg przetwarzał dwa razy. Nazwała mnie dziwką, poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Przecież ja go nawet nie dotknęłam, więc czemu mnie tak nazwał. Spojrzałam mu w oczy, popatrzył na mnie z obrzydzeniem. CO JA MU DO CHOLERY ZROBIŁAM?
-Mario, czy ty się nie zapomniałeś czasem, to jest moja siostra. Przeproś ją natychmiast!-usłyszała głos Łukasz. Nie ruszałam się z miejsca, to tak bardzo bolała, te słowa.
-Siostrą?!!! A nie tak dawno dokładnie 3 dni temu mówiłeś że jest pewnie głupiutką, pustą, laseczką, która chce mieć chłopaka piłkarza.- Mario zadawał mi kolejne ciosy ''głupiutka, pusta'' Łukasz mnie tak nazwał, nie chciałam w to wierzyć. Popatrzyłam na Łukasz, chciałam żeby zaprzeczył, a on tylko spojrzała na mnie ze strachem w oczach.
-To nie tak Laura, ja cię nie znałem zrozum. - zbliżała się do mnie. Zaczęłam się odsuwać do tyłu, zdołałam tylko wydusić z siebie:
-Nie chce was znać.- Wybiegłam z domu Łukasza, była w rozsypce, gdzie ja teraz pójdę, nie znam tu nikogo kto mógłby mnie przygarnąć, jest jeszcze Marco. Z tego wszystkiego zapomniałam o nim, przecież on cały czas na mnie czeka, przyspieszyłam. Zauważył mnie i uśmiechnął się do mnie promiennie, jeszcze nie widział moich łez. Wsiadałam do jego samochodu, gdy tylko spojrzała na mnie z bliska powiedział:
-Boże Laura, co się stało? Ktoś ci coś zrobił? 
-Pokłóciłam się z Łukaszem, proszę zabierz mnie stąd jak najdalej.-tylko tyle zdołałam powiedzieć, a on bez słowa odpalił samochód. Nie miałam najmniejszej ochoty mówić o tym co wydarzyło się w domu Łukasza. Po około 10 minutach byliśmy pod jego domem, nie miałam ochoty ruszać się z miejsca, cały czas płakałam, wszystko mnie bolało. Marco wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi, nie ruszyłam się żeby wysiąść, patrzyłam prosto w bliżej nie określony punkt. Nachylił się nade mną i podniósł mnie. Wszystko było mi obojętne, wszystko...
Ułożył mnie do łóżka, nawet nie wiem kiedy zasnęłam. 
Obudziłam się z potwornym bólem głowy, mięśni wszystkiego, a jak by tego było mało to czuła się rozpalona. Na bank się przeziębiłam. Wstałam, odnalazłam Marco w salonie oglądał coś w telewizorze. Jeszcze nie wiedziała czemu pokłóciłam się z Łukaszem, wiedziałam o tym że muszę mu opowiedzieć o wszystkim. Zauważył mnie dopiero gdy dosiadłam się do niego. Spojrzał na mnie, a ja delikatnie podniosłam kąciki ust do góry. Przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego jak małe dziecko do matki. Gładził mi włosy. 
-Powiesz mi czemu pokłóciłaś się z Łukaszem?- zapytał po kilku minutach. Odsunęłam się od niego i zaczęłam opowiadać, nie pomijając żadnych szczegółów, nawet tego że Mari nazwał mnie dziwką. 
-Zabije go!- nie zrozumiałam , o co mu w tej chwil chodziło, kogo chciał zabić Łukasza?
-Kogo?
-Jak to kogo? Mario, to on jest wszystkiemu winien i do tego nie ma prawa cie tak nazywać. Jest zazdrosny, bo ty chciałaś się ze mną spotkać, zawsze jest o wszystko zazdrosny. 
-Mam do ciebie prośbę, przenocujesz mnie, dzisiaj już nie mam siły szukać sobie hotelu.
-Nie będziesz się tułać po jakiś hotelach, do póki wszystko się nie wyjaśni mieszkasz u mnie. Mam duży dom, zmieścimy się razem.- uśmiechnął się do mnie, w duchu dziękowałam mu że mi to zaproponowałam, bo jak na razie nie miałam dużo pieniędzy, a hotele w Dortmundzie są na pewno bardzo drogie.
-Dziękuje Marco, za wszystko.
-Nie masz za co, czuje odpowiedzialny za ciebie tak jak twój starszy brat. 
-Dziękuje.-wyszeptałam i ponownie się do niego wtuliłam.-Jeszcze mam jedną prośbę pojedziesz po jakiekolwiek ciuchy i inne duperele do Łukasza, nie chce na razie się z nim spotkać.
-Oczywiście że pojadę, ale napisz mi na kartce co mam ci zabrać.
-Haha no dobrze, jesteś na prawdę kochany.
-Wiem, wiem, ale mów tak częściej schlebia mi to.- wyszczerzył się.



* * *
MARCO


Jechałem do domu Łukasza, byłem trochę wnerwiony, jak Mario mógł tak potraktować Laurę. Jak zostanę go u Łukasza to nie ręczę za siebie. Przystanąłem na podjeździe i szybkim krokiem udałem się do mieszkania, zadzwoniłem dzwonkiem...nic. Postanowiłem sobie sam otworzyć, bo pewnie bym się nie doczekał. Wszedłem do salonu, zobaczyłem tam upitego w trzy dupy Łukasza i nieźle trzymającego się jeszcze Mario, gdy zobaczyłem tego drugiego aż ciśnienie mi podskoczyło. 
-Przyszedłem zabrać trochę ciuchów Laury.- Łukasz tylko na mnie spojrzała smutnym wzrokiem i powiedział:
-Wiesz chyba gdzie jej pokój, zabierz to co jej potrzebne, dzięki że się nią zaopiekowałeś. 
-Taaaak zaopiekował się nią na pewno bardzo dobrze, już ją przeleciałeś. Tylko nie wiem po co ci jej ciuchy przecież i tak będziecie się ciągle jebać.-tego było za wiele, podszedłem do Mario i przywaliłem mu w ryja, należało mu się. Miałem mu ochotę walnąć mu jeszcze  trzy razy, ale pomyślałem że nie warto brudzić sobie rąk. Zbliżyłem swoją twarz do jego i prze zaciśnięte zęby powiedziałem:
-Nie waż się mówić o niej takich rzeczy, jeszcze raz usłyszę jedną rzecz na jej temat, a nie będziesz miał już tak pięknej mordki!
-Przestań Marco, to tylko dziewczyna.-wyjęczał ten zasrany dupek.
-Dla ciebie może tylko dziewczyna, a dla mnie to jest ważna osoba w moim życiu.-powiedziałem już nico spokojnie, dopiero później uświadomiłem sobie co oznaczały te słowa. Łukasz na mnie spojrzał wymownie, a Mario zatkało bo patrzył się na mnie z otwartą gębą i nic nie mówił. Faktycznie była dla mnie ważna, ale tak jak siostra, oni to po prostu źle zrozumieli. Mario w końcu przemówił.
-Jeśli ci tak na niej zależy to będę się od niej trzymał z daleka, nie wiedziałem że ona jest tak bardzo dla ciebie ważna, sorry stary.- nie chciałem już ich słuchać, po prostu wyszedłem stamtąd i wróciłem do Laury. 
Od wejścia pachniało jakimś dobrym żarciem, pewnie coś upichciła.
Wróciłem.-krzyknąłem-co tak ładnie pachnie.-powiedziałem to gdy wszedłem do kuchni. Podarowała mi piękny uśmiech, jest piękną dziewczyną stwierdziłem.
-Pomyślałam że będziesz godny i zrobiłam kolację, sos szpinakowy z makaronem.- ups nienawidzę szpinaku, zjem bo się starała i zrobiła to dla mnie, jakoś przecierpię. 
-Nie lubisz szpinaku?-zapytała ze smutkiem.
-Szczerze nie przepadam za nim, ale dla ciebie wszystko. No i wiesz to nawet ładnie pachnie.-widziałem że zrobiło jej się bardzo smutno. Zjem ten głupi szpinak chociaż maiłbym się porzygać.
-Pomóc ci w czymś?
-Nie poradzę sobie, zresztą już kończę, zaraz będziesz musiał jeść twój ulubiony szpinaczek.-wyszczerzyła się do mnie.
-Długo mam czkać, głodny jestem!
-Trzeba cię nauczyć cierpliwości, nigdy wszystkiego od razu nie dostaniesz, może zawsze w twoim życiu było, ale są rzeczy na które trzeba czasem poczekać.
-Nie gadaj tyle, tylko dawaj to żarcie.- jedliśmy w ciszy, po lubiłem szpinak, na prawdę jest dobry. Po pewnym czasie zapytała.
-I jak ci smakowało?
-Było pyszne, możesz zostać moją prywatną kucharką i nie będę cię wypuszczała z domu. A i będziesz musiała mi gotować tylko szpinak, pod różnymi postaciami, bo go polubiłem. Przystajesz na tą propozycję?
-Zgodziłabym się, ale od jutra mi się rozpoczynają treningi.
-Aaa zapomniałam że z ciebie lekkoatletka. Tylko masz tam wygrywać, zrozumiano!
-Tak, tak zrozumiano.
Po zjedzeniu kolacji, poszliśmy obejrzeć coś w telewizji. Nie było nic ciekawego, więc Laura poszła wziąć kąpiel. Muszę się wyspać, bo jutro o siódmej pobudka, trening.

_________________________________________________________


TAAAAADAMMM!
Przepraszam was bardzo za moją nie obecność, sprawy osobiste. Miałam  dużo kłopotów, najpierw mój laptop był oddany do naprawy, potem poważniejszy problem o którym nie mogę napisać. To wszystko mnie tak przytłoczyło że po prostu nie mogła nic, kompletnie napisać. Ten rozdział moim zdaniem jest do bani, miało być o czymś innym, a wyszło że Laura znalazła się u Marco. Sama się dziwie co ja tu najlepszego napisałam. Proszę o komentarze. Kocham was wszystkich i pozdrawiam <3 <3 <3 <3 <3 <3 (inwazja serduszek ) ;***