poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 4 ''Zbliżyłem się do niej na niebezpieczną odległość''

Nienawidzę poranków! Nienawidzę budzika! Nienawidzę opuszczać ciepłego łóżeczka! Pospałabym sobie jeszcze z trzy godziny, niestety rzeczywistość jest taka że muszę wstać, ogarnąć się, zjeść. Dziś pierwszy trening w moim nowym klubie lekkoatletycznym, stresuje się jak cholera, nie wiem jak tam będzie, czy mnie polubią. No, ale jak to mówią ''bez ryzyka nie ma zabawy'', trzeba wziąć się w garść i pokazać się z jak najlepszej strony. Marco jeszcze spał, zrobiłam nam kanapki na śniadanie, przynajmniej tak mu się odwdzięczę. W sumie nie wiem dlaczego wstałam tak wcześnie jest szósta trzydzieści, a ja mam trening dopiero o dziewiątej, ach przypomniało mi się dlaczego tak wcześnie jestem na nogach, boje się że się spóźnię, tak jestem bardzo niepunktualna. Po zjedzeniu śniadania, poszłam się odświeżyć. Marco już wstał, bo słyszałam jak krząta się po kuchni. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, do torby czyli strój, kosmetyczkę etc. Poszłam do jadalni, zastałam tam blondyna ksumującego kanapki.
-Cześć, jak się spało. Poczęstowałem się kanapkami, chyba się nie obrazisz.
-Bardzo dobrze tylko bardzo krótko, te kanapki to w sumie dla ciebie były.-wyszczerzyłam się do niego.
-Jesteś aniołem, wiesz.
-Chce ci się jakoś odwdzięczyć za to że mnie do siebie przygarnąłeś.
-Bez przesady każdy by to zrobił na moim miejscu. O której masz trening, mogę cię zawieść jak chcesz.
-O dziewiątej, nie rób sobie problemu i tak już dużo dla mnie robisz.
-A no to mogę cię przy okazji podwieźć.-boże jaki on jest uparty...
-Mówiłam żebyś sobie nie robił problemu, poradzę sobie.
-Tylko podaj adres.-posłał mi cwaniacki uśmiech
-Marco...nie musisz tego robić.
-Ale ja ci chcę zrobić nazłość.
-Jesteś straszny!-powiedziałam dusząc się ze śmiechu. Dopiłam do końca moją herbatę, spojrzałam na zegarek było dopiero w pół do ósmej. Do kuchni wszedł Marco w samych bokserkach, jezu czy on musi mieć takie idealne ciało... Gapiłam się na niego jak jakaś idiotka. 
-Patrzysz się na mnie jak bym ci matkę zabił- zaśmiał się. 
-Ja rozumiem ze to twój dom, ale nie łaź w samych bokserkach w mojej obecności, zapomniałeś że jestem kobietą?- popatrzył na mnie z dużym zdziwieniem. Ups, chyba właśnie zrobiłam z siebie kretynkę.  Nagle na twarzy Marco pojawił się uśmiech, był zachwycony faktem że przyznałam iż w jakimś stopniu mi się podoba.
-Czyli co podobam ci się?- poruszył znacząco brwiami. W tej chwili chciałam się zapaść pod ziemię. Zdecydowanie powinnam się zgłosić do psychiatry. 
-Noo....jeeesteś dosyć przystojny.-wyjąkałam robiąc się przy tym jak burak. Taką wtopę to tylko ja mogę zaliczyć... Marco tylko posłał mi cudowny uśmiech i się nawet słowem do mnie i nie odezwał. Nagle ktoś trzasną drzwiami wejściowymi, trochę się przestraszyłam, ale na całe szczęście to był tylko Mo. Tak ten cudowny Mo, ósmy cud świata można powiedzieć. 
-Co Ty tak łazisz nago po domu?- na początku mnie nawet nie zauważył. 
-Ooo hej Laura! Co Ty o tak wczesnej porze robisz u tej blondynki?- już otwierałam usta żeby powiedzieć coś, ale Marco mnie uprzedził. 
-Co ty taki ciekawski? Obecnie u mnie mieszka i nawet nie pytaj dlaczego, bo i tak się nie dowiesz.- głębi ducha dziękowałam mu że mnie wyręczył, nie chciałam opowiadać o tym co miało miejsce wczoraj.  
-Dobra nie wnikam. Słyszałem od Łukasza że dzisiaj masz pierwszy trening w klubie, zestresowana?
-Szczerze, to trochę tak, ale jakoś panicznie się nie boję. Co ma być to będzie. 
-Eee na pewno będzie wszystko okey, wspomnisz z moje słowa.- podarował mi pełen ciepła uśmiech. - Idziesz jutro na mecz?-zapytał z nienacka. Spojrzałam na Marco on wysłał mi tylko promienny uśmiech. 
-Idzie juz ją zaprosiłem.-Mo pokiwał tylko głową.
-No to fajnie jak będę w składzie to postaram się dla ciebie strzelić bramkę.-puścił mi oczko. Ja tylko się uśmiechnęła. 
-Nie bajeruj juz i tak ci się nie uda zdobyć Laury, za wysoka liga jak dla ciebie.- powiedział ironicznie Marco przy czym spojrzał na zegarek i uznał że musimy się już zbierać. Po kilkunastu minutach byliśmy przed jakąś wielką halą sportową. Teraz dopiero poczułam nie miły ucisk w brzuchu, byłam cholernie zestresowana. Blondyn tylko na mnie spojrzał, uśmiechnął się czym dodał mi odrobinę odwagi. 
-O której kończysz?-zapytał.
-O dwunastej. 
-Okey, przyjadę po ciebie.
-Nie musisz. 
-Ale chcę.- Nie chciałam się z nim znowu kłócić i tak wiedziałam że z nim nie wygram. Wyszłam z samochodu, dopiero teraz zauważyłam że jest na prawdę ładny i wyglądała na mega drogi. No tak Marco jest piłkarzem i na pewno zarabia dużo pieniędzy. Gdyby ktoś powiedział mi rok temu że moje życie będzie tak wyglądała, wyśmiała bym go i kazała bym mu zgłosić jak najszybciej do dobrego psychiatry. Weszłam do hali i szukałam kogoś kto mógłby mi dać jakiekolwiek wskazówki, gdzie mam się udać. Szedł jakiś chłopak wyglądał na około dwadzieścia lat, postanowiłam ze zapytam się jego gdzie mogę znaleźć kogoś z klubu lekkoatletycznego kobiet. 
-Cześć wiesz gdzie mogę znaleźć kogoś z działu lekkoatletyki kobiet.-przebiegł mnie zdziwionym spojrzeniem.
-Idź do końca korytarza i skręcisz w lewo, dalej już jest pokój trenera.
-Dziękuje!-podarowałam mu najlepszy uśmiech jaki miałam. Już miała odchodzić gdy zapytał.
-Ty jesteś nowa tutaj?
-Tak dzisiaj pierwszy trening.
-Jestem Lukas.-podał mi rękę.-Też jestem na dziale lekkoatletyki tyle że mężczyzn.
-Laura. Co dokładnie trenujesz?-odwzajemniłam uścisk dłoni.
-Biegam głównie, 600m. A ty?
-Krótkie biegi i skok wzwyż.
-Nie jesteś stąd, prawda?- znowu świdrował mnie wzrokiem.
-Nie, jestem polką. 
-Wiedziałem, bo jesteś zdecydowanie za ładna jak na niemiecką dziewczynę.
-Hahaha....bez przesady.-mam wrażenie jakby ten chłoptaś mnie chciał poderwać, nieeee to tylko złudzenie, Laura przecież ty nawet nie jesteś ładna.
-Nie przesadzam, może dasz mi swój numer. Spotkalibyśmy się kiedyś albo coś...
-Sorka, ale śpieszę się.-ten tylko posłał mi zdziwioną minę, a ja udałam się szybkim krokiem do pokoju trenera.
Zapukałam cicho i usłyszałam-Proszę - więc weszłam energicznym krokiem do pomieszczenia. 
-Dzień dobry.....Nazywam się Laura Korzeniowska...-moim trenerem był mężczyzna, na moje oko miał ponad trzydzieści pięć lat.
-A tak ty jesteś tą nową, siadaj-pokazał na krzesło- zapoznam cię trochę z naszym harmonogramem zajęć.- Podał mi kartkę, miałam wypisane na niej wszystkie trening. 
-Więc tak to mniej więcej wygląda. Jeżeli przygotowujemy się do jakiś zawodów ilość treningów troszkę się powiększa, ale nie znacznie, będziesz miała czas dla siebie nie bój się. To by było na tyle, zapoznam cię teraz z drużyną.-szliśmy przez korytarz, weszliśmy na wielką hale. Było tam bardzo dużo osób, nie tylko kobiety, mężczyźni również tam byli. Spojrzałam pytająco na trenera.
-Połowa zajęć jest połączona z mężczyznami, chyba ci to nie przeszkadza?
-Nie, nie. Tylko jestem trochę zaskoczona. 
Podeszliśmy do dużej grupy osób. Trener zagwizdał i wszyscy przybiegli do nas w mgnieniu oka. 
-Słuchajcie! Oto Laura jest nowa w naszym zespole. Mam nadzieje że pomożecie się zaaklimatyzować Laurze. Jakieś pytania.- ktoś podniósł rękę, jezu ale tu jest rygor..
-Proszę.
-Jesteś z Niemiec?
-Nie, jestem z Polski.- powoli zaczynało mnie irytować to pytanie.
-Uuu słowianka.-ktoś powiedział po cichu.
-Jakieś jeszcze?-kątem oka zauważyłam że Lukas, cały czas się na mnie gapi z jakimś innym chłopakiem. 
-Masz chłopaka?- ktoś odezwał się z tłumu. 
-Nie.-powiedziałam z nutką ironii w głosie. Trener nagle ryknął.
-Max!! Nie o takie pytania mi chodziło! Zajmij się lepiej swoją dziewczyną! A nie interesujesz się innymi!-ten trener jest straszny, aż mnie uszy rozbolały od jego krzyku. 
-Przepraszam.-wymamrotał
-Pięć kółek dodatkowo dzisiaj biegasz.
-Alee...
-Dziesięć i ani słowa więcej. Wszyscy przebiegną 5 kółek na rozgrzewkę, a potem każdy dostosuje ją do własnych potrzeb. Laura idź się szybko przebież. -Chciałam jak najszybciej rozpocząć trening więc biegiem udałam się  do szatni i szybko ubrałam strój sportowy. Przebiegłam w dobrym tępię wyznaczoną ilość kółek i rozgrzałam jeszcze ramiona. Dalsza część treningu przebiegła spokojnie. Poznałam Sarę, dość sympatyczna dziewczyna. Też trenuje głównie krótkie biegi. Polubiłam ją, po skończonym treningu razem wyszłyśmy z hali. Marco już czekał. Sara spojrzała na auto Marco i krzyknęła -Patrz tam jest Reuse! Ten przystojny piłkarz z BVB. Nie mów że go nie znasz, ciekawe co to robi. -wzruszyłam ramionami.
-Przyjechał po mnie.- nie da się opisać jej miny, otworzyła usta i patrzyła na mnie jak na nienormalną osobę.
-Ale jak po ciebie, to twój chłopak? Czemu nic nie powiedziałaś? 
-To jest mój przyjaciel, nic mnie z nim nie łączy i czym ja miałam się chwalić że znam jakiegoś tam piłkarza, wielka mi sensacja.
-Jakiegoś piłkarza?! To jest gwiazda Niemiec! Poznasz mnie z nim?!!-zrobiła maślane oczy.
-Może kiedyś, a teraz muszę już iść Pa.-dużo osób przyglądało mi się jak wsiadałam do auta Marco w tym Lukas, miał minę jak bym mu ktoś z rodziny umarł.
-Cześć, wywołałeś nie małą sensacje swoją obecnością. 
-Zauważyłem. - zaśmiał się- Opowiadaj lepiej ja było na treningu, upatrzyłaś sobie już jakiś obiekt westchnień. Może masz jakiegoś tam przystojnego blondyna, bo przecież ty kochasz blondynów.-poruszył znacząco brwiami. 
-Nie przypominaj mi, proszę.- całą drogę opowiadałam o treningu. Jak mu powiedziałam o Lukasie to zaczął się tak śmiać że prawie stracił panowanie nad samochodem. 
-Chłopak się zakochał. -powiedział gdy wchodziliśmy do domu. 
-Taa od pierwszego wejrzenia.
-Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?-spoważniał nagle i spojrzał mi w oczy, aż ciarki przeszły mi po plecach.
-Nie, można się jedynie zauroczyć od pierwszego wejrzenia, miłość to następstwo zauroczenia.
-Ja tam wierze w miłość od pierwszego wejrzenia.-skwitował i poszedł do kuchni, a ja za nim musiałam zrobić coś do jedzenia, bo żołądek dawał już o sobie znać.  Jutro nie miałam treningu więc mogłam się spokojnie przygotować do meczu. Tak na prawdę to nigdy nie obejrzałam do końca żadnych tego typu zawodów sportowych. Późnym wieczorem postanowiliśmy obejrzeć film. Jakąś nudną komedię, która w ogóle mnie nie interesowała. 

Marco
Oglądaliśmy jakiś film, chciałem żeby Laura jutro na mecz założyła moją koszulkę klubową, w sumie nie wiem dlaczego tak bardzo tego pragnąłem. Chyba chcę pokazać wszystkim że Laura jest już zaklepana, boże o czym ja myślę, człowieku opanuje się nie masz szans u niej, a zresztą jest twoją przyjaciółką, jest dla ciebie prawie ja siostra. Kątem oka na nią spojrzałem na nią, miała taki spokojny wyraz twarzy, śliczna z niej dziewczyna. Taka kruszynka. 
Laura..-delikatnie zacząłem- mam pytanie.-spojrzała na mnie zdziwionymi oczami. 
-Słucham.
-Założysz moją klubową koszulkę jutro na mecz?-wydusiłem w końcu. Widziałem zdziwienie w jej oczach, uśmiechnęła się i zapytała:
-Spoko, ale po co?-no ta przecież ona nie wie nic o piłce i nie wie że koszulki poszczególnych zawodników zakładają dziewczyny piłkarzów, nie licząc napalonych fanek, może to i lepiej.
-Tak po prostu wszyscy będą wiedzieć że mi kibicujesz.-wyszczerzyłem się do niej. 
-Okey, tylko mi jej nie zapomnij dać.-zaśmiała się słodko. 
-Nie zapomną.- byłem z siebie zadowolony, Mario w końcu może się od niej odczepi. Zaczyna mi na niej zależeć, może znam ją kilka dni, ona ma w sobie to coś. Pobiegłem do pokoju zabrałem jedną koszulkę i dałem Laurze. 
-Przymierz muszę ocenić czy będziesz dobrze prezentować moje nazwisko. Zdjęła bluzę miała na sobie bokserkę, która pokazywała jak ma idealne ciało. 
-I jak?-zapytała- dobrze prezentuje twoje nazwisko?
-Bardzo dobrze! Jeszcze tylko jeden detal.- wstałem i zbliżyłem się do niej na 'niebezpieczną' odległość. Czułem jej nie spokojny oddech na mojej klatce piersiowej popatrzyłem jej w oczy i rozpuściłem włosy. 
-Teraz jest idealnie.-powiedziałem, a ona oddaliła się trochę ode mnie.
-O której jest mecz?-zapytała 
-O dwudziestej, jak chcesz to możesz ze mną pojechać wcześniej.
-Okey pojadę, teraz idę spać bo jestem trochę zmęczona. Dobranoc.
-Dobranoc. 
Też poszedłem spać, jutro ważny mecz i jeszcze będzie na nim Laura muszę się pokazać najlepiej jak umiem. Muszę dla niej strzelić bramkę, muszę jej pokazać że jestem lepszy od Mario. 

_____________________________
Bummm! Jest czwarty nie podoba mi się w ogóle i chyba trochę jest za krótki. Zbliżają się święta więc życzę wam:  Zdrowych, wesołych świąt i spełnieni marzeń.

CZYTASZ=KOMENTUJ





















5 komentarzy:

  1. No w końcu mi nam coś napisałaś! :D
    Po prostu cie uwielbiam i to co piszesz. :)
    Nie szkodzi, że krótki rozdział, podoba mi się. ;)
    Ciekawe jak tam przebiegnie im ten mecz.
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, także czekam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za tak miłe słowa! Myślę że rozdział pojawi się już nie długo, bo teraz mam dużo wolnego czasu. ;) Pozdrawiam! :D

      Usuń
    2. No i tak ma być! Czekam. :D
      Myślę, że dalej będziesz tak fajnie pisać. ;)
      Pozdrawiam i życzę weny!

      Usuń
  2. Hej :)
    Właśnie przeglądałam sobie komentarze u mnie na blogu i trafiłam do Ciebie ;) Przeczytałam wszystko jednym tchem ;) Ciekawy pomysł - bardzo mi się podoba :) Historia wciągająca ;)
    Jedyne do czego mogę mieć lekkie aluzje to interpunkcja i literówki ;) Może przywiążesz do tego większą uwagę następnym razem :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na http://wrong-dreams.blogspot.com. :)

    Ruda :)

    OdpowiedzUsuń