(...)
-Laura- spojrzałam mu w oczy i odwzajemniłam uśmiech, a on jakby spochmurniał, znikł mu uśmiech z twarzy. Nastała krępująca cisza, ale na całe szczęście przyszli następni goście i Marco się nimi zajął. Łukasz do mnie podszedł i szepnął mi na ucho.
-Słuchaj bo Marco, ty mu wiesz wpadłaś w oko chyba, więc uważaj na niego on tylko ma dziewczyny na jedną noc, no ewentualnie na dwie jak mu się bardzo spodoba.-pokiwałam tylko głową. Wydaje mi się że ten blondas mnie nie polubił, no ale trudno, przecież nie będę z tego powodu płakała. Ludzi było bardzo dużo i ciągle przychodzili jeszcze. Poznałam Roberta Lewandowskiego, niby się nie interesuję piłką nożną, ale tego piłkarza znałam. Ten Robert to na prawdę sympatyczny chłopak można z nim porozmawiać tak na luzie i nawet mnie po lubił. Impreza rozkręciła się na całego, wszyscy się świetnie bawili, tylko ja tak jakoś się snułam, nie wiem czemu może przez tego blondasa. Zabrałam drinka i wyszłam na taras, noc była taka piękna. Ktoś też wyszedł, ale nawet się nie odwróciłam żeby sprawdzić kto to , tylko patrzyłam się w te przepiękne gwiazdy. Ten ktoś stanął koło mnie i zaczął mi się przyglądać, w końcu postanowiłam na niego spojrzeć. To był Marco, czego ten blondas chce ode mnie. Żadne z nas się nie odezwało, w końcu ''Pan Marco'' się odezwał.
-Nie jest Ci zimno? Czemu nie jesteś w środku i się nie bawisz, nie podoba Ci się impreza?- miała ochotę mu odpowiedzieć ''Co cię to obchodzi blondasie'' ale się powstrzymałam.
-Chciałam się trochę przewietrzyć, bo tam jest tak duszno. A ty czemu się nie bawisz, tylko tutaj przyszedłeś?
-Nie mam nastroju do zabawy. Po co przyjechałaś do Dortmundu i na jak długo? - w jego głosie była nuta agresji, co ja mu do cholery zrobiłam.
-Będę studiować w Dortmundzie i być może będę trenować w moim klubie o ile mnie przyjmą. Jak narazić planuje pięcioletni pobyt, a może zostanę tu na zawsze.- powiedziałam to złośliwe, że zostaję tu na zawsze, bo dobrze wiedziałam że mnie tu nie chce. Dalej prowadził przesłuchanie.
-Na zawsze? A do jakiego klubu chcesz uczęszczać?
-Tak na zawsze, ćwiczę biegi i skok wzwyż.-on mnie na prawdę zaczynał wkurzać.
-A jaki dystans w biegach?- dlaczego on mnie tak o wszystko wypytuje.
-100 m, 200 m, głównie te krótkie dystanse. A ty co robisz w Dortmundzie. Studiujesz czy pracujesz?-zaczął się śmiać, nie wiedziałam czemu, powiedziałam coś nie tak.
-Z czego się śmiejesz? -irytował mnie.
-Nie, nic. Na prawdę nie wiesz czym się zajmuję?- skąd ja kurwa mam wiedzieć co ten blondas robi.
-Nie nie wiem, skąd mam wiedzieć, przecież cie nie znam.- powiedziałam nerwowo.
-Interesujesz się piłką nożną?- zapytał, teraz już wiedziałam kim jest.
-Nie jest to moim zdaniem bardzo głupia dyscyplina sportowa taka bezmyślna, a ty zapewne jesteś jednym z tych co latają za piłką.
-Bezmyślna? To co ja mam powiedzieć o tych twoich biegach to jest chyba dyscyplina dla bezmózgowców.-obraził mnie, co za chamski chłopak.
-Aha, ja idę do środka, bo zimno się zrobiło.- miałam racje co do piłkarzy są chamami, są małe wyjątki, ale na prawdę ich mało. Postanowiłam się dzisiaj upić. Mario i mój kuzyn siedzieli na kanapie, dostałam się do nich bez słowa, obydwaj byli wstawieni.
-Co tam Laura, Marco jest nie miły. Przyzwyczaj się do tego, on taki jest tylko dla tych lasek, które mu się podobają, a ty ewidentnie mu się spodobałaś. Marco nie gustuje w dziewczynach.-Marko jest gejem? Noo szook...
-Jak to? To on jest nooo gejem?-zapytałam nie pewnie.
-Niee!!- krzyknęli obydwaj. Chyba zrobiłam z siebie idiotkę, lekko się zarumieniłam.
-On po prostu nie chce mieć dziewczyny na stałe, bo go taka jedna zraniła i teraz to on rani dziewczyny. Rozkochuje a potem zostawia albo przeleci i zostawi. A ty jesteś w jego typie i dlatego się trochę wkurzył.- on jest jakiś pojebany, wkurzył się na mnie bo mu się podobam, dziwny ten koleś. Ciekawe co mu ta dziewczyna zrobiła. Przez chwile mi się go szkoda zrobiło. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Mario.
-Laurunia pijesz z nami-oczywiście na jednym kieliszku czy drinku się nie skończyło, nie wiem ile wypiłam już nie kontaktowałam, wszyscy byli tak zalani że to była masakra. Dowiedziałam się że Mario też jest piłkarzem on jest przesympatycznym gościem, znałam go kilka godzin a już go uwielbiałam. Była 3 nad ranem większość imprezowiczów już się zwinęła do domu. Poszłam do łazienki za potrzebą. Gdy wyszłam wszędzie już było pogaszone światło, postanowiłam włączyć sobie latarkę w telefonie.
-Kurwa rozładowany-wyszeptałam. Łukasza nigdzie nie było, telefon rozładowany, co ja teraz zrobię. Ledwo co chodziłam, cały czas o coś uderzałam. Pięknie po prostu.Nagle na kogoś wpadłam...
Marco
Ja jedyny trzymałem się jakoś na nogach. Wszyscy dosłownie byli zalani. Powypraszałem wszystkich prawie, oprócz Mario on już nie kontaktował w ogóle. Łukasza już zapakowałem do Taksówki, jego mam na całe szczęście z głowy. Pogasiłem wszędzie światło i trochę ogarnęłam mieszkanie. Już miałem iść spać i nareszcie położyć się do mojego kochanego łóżka gdy nagle ktoś na mnie wpadł, była to bardzo drobna osoba.
-Oooo a kto to? Wiesz gdzie mój kochany kuzynek Łukaszeek?- o mój boże to była kompletnie najebana Laura, całkowicie o tej brunetce zapomniałem.
-Laura, Łukasz już pojechał do domu.-co ja teraz zrobię, samej jej do taksówki nie wsadzę, jest przecież piękną młodą dziewczyną jeszcze by jej się coś stało.
-Nooo pięknie blondasku! I co teraz, mój kochany kuzyn zapomniał o mnie, nie kocha mnie pewnie.- Marko myśl co teraz, myśl boże.
-Łukasz nie kontaktował w ogóle i dlatego.
-Zalanyyyyy? No nie ładnie.- zaczęła się śmiać jak jakaś opętana- i powiedz mi Marco jak ja teraz wrócę do domku?
-Zostajesz u mnie, jutro wrócisz do domku,okey?-musiałem ją przenocować. Nie chciałem żeby coś się jej stało, Łukasz by mnie zabił.
-Chodź idziemy na górę do pokoju.-położyłem jej rękę na ramieniu żeby jej łatwiej było iść, no ale oczywiście była w takim stanie że przewróciła się na schodach.
-I co teraz? Pomóż mi Marcooo!-postanowiłem wziąć ją na ręce.
-Chcesz mnie wykorzystać kotku? Nie ze mną takie numery ja nie jestem pierwszą lepszą.-ona jest nie możliwa, jeszcze bardziej mnie pociąga, nie, nie, nie. Łukasz cię zabiję jak jej coś zrobisz.
-Cicho bądź!!-warknąłem na nią, może się uspokoi i przestanie mnie kokietować.
-Powiedz mi jedno-mówiła szeptem, przybliżając głowę do mojej szyi, czułem jej oddech na sobie-czemu ty mnie tak Marco nie lubisz?-chciałem jej odpowiedzieć ''bo mnie za bardzo pociągasz'', ale jeszcze by to zapamiętała.
-Lubię cię, na prawdę.- powiedziałem jej to patrząc w oczy, to była prawda polubiłem ją, ale nienawidziłem za to że mnie pociągała. Nasze twarze dzieliły milimetry, nie wykorzystam jej tak jak inne wykorzystywałem, nie mogę tego zrobić.
-A już się martwiłam, wiesz bo ty mi się mega podobasz. Kocham takich blondynków jak ty, jesteś taki mega pociągający i te mięśnie.-podobam się jej, jeden plus.
-Dobra, dobra kładź się na łóżko i spać.-a ona zamiast się położyć, zaczęła rozsuwać zamek swojej sukienki. Co ona do cholery robi?!
-Czemu się rozbierasz?? Laura do cholery kładź się spać, a nie jakieś cyrki tu od stawiasz!!!- wydarłem się na nią.
-Marcooo, spokojnie w ubraniu mam spać?-podeszła do mnie tak bardzo blisko, na dodatek była w samej bieliźnie. Jeszcze ten niewinny głosik. Wyglądałam bardzo kusząco, Marco opamiętaj się.
-Rób o chcesz. Tylko żeby potem nie było że ja cię rozebrałem albo coś.
-Dobrze, a zostaniesz ze mną do póki nie zasnę, bo ja się zawsze boje zasypiać w obcym miejscu.- ten niewinny głosik mnie tak wkurzał, ale co miałem samą ją zostawić.
-Taaa, zostanę.- wpatrywałem się w nią jeszcze jakieś pół godziny i poszedłem spać. Ciekawe czy jutro będzie coś pamiętać.
Laura
Obudziłam się z okropnym bólem głowy, nie mogłam się ruszyć, ani otworzyć oczy. Miałam pustkę w głowię, pamiętam tylko co się działo do momentu gdy tańczyłam z Mario. Ciekawe co się potem działo, spróbowałam otworzyć oczy, udało się ale z trudem to zrobiła.
-Boże gdzie ja jestem.-powiedziałam to na głos. To na pewno nie jest dom Łukasza, a może ja z Mario wylądowałam w łóżku, jezu nie wybaczę sobie tego. Wstałam z czyjegoś łóżka. Zrobiło mi się zimno, byłam w samej bieliźnie, boże co się wczoraj działo. Muszę się ubrać, zajrzałam do pierwszej lepszej szafki, to na pewno nie były ciuchy Mario, bo są za duże, to gdzie ja do cholery jestem. Założyłam pierwsza lepszą koszulkę, postanowiłam wyjść z tego pokoju i ogarnąć w czyim dom jestem. Po woli odtworzyłam drzwi, ujrzałam znany mi korytarz, tak byłam u Marco i obudziłam się w samej bieliźnie, w za pewne jego pokoju i za pewne mam jego bluzkę na sobie. Postanowiłam się udać do kuchni, może tam go znajdę i mi wszystko wytłumaczy, ale jak ja się z nim przespałam to nie wiem co zrobię. W kuchni przy stoliku siedział Marco, w samych bokserkach, ale ma klatę. Nie Laura, nie myśl o nim to jest dupek. Spojrzał na mnie i się szczerze uśmiechnął.
-Widzę że pożyczyłaś sobie moja koszulkę, ładnie ci w niej kotkuuu.- ''kotku'' co to ma znaczyć, czy ja na prawdę z nim. Nie to nie możliwe, taka głupia bym nie była, chociaż po pijaku jestem skłonna do różnych rzeczy. Po co ja wczoraj tyle piłam. Gapiłam się na niego jak na jakiegoś odludka.
-Co nic nie mówisz? Wczoraj byłaś taka rozmowna.-zaczął się śmiać ze mnie, czy ja się puściłam, boże nie.
-Jaaa....ja-zaczęłam się jąkać jak jakaś ofiara losu. W końcu wydusiłam z siebie- Ja nic nie pamiętam.
-No słabiutką główkę masz, mała. Ale nie martw się ważne że ja pamiętam. Powiem ci w tajemnicy że było zajebiście.-puścił do mnie oczko. Co ja najlepszego zrobiła, do oczu napłynęły mi łzy. Pierwszy dzień tutaj i od razu takie coś, ciekawe co będzie potem. Czułam się jak dziwka.
-Wiesz gdzie mój telefon?- zapytałam w końcu, po policzku spłynęły mi pojedyncze łzy. Popatrzała na mnie, w jego oczach było przerażenie? Czemu powinien być zadowolony zaliczył kolejną dziewczynę.
- Proszę, leżał koło schodów.- podszedł do mnie i go podał, spojrzał mi w oczy, nie wytrzymałam rozbeczałam się na dobre.
-Żartowałem, nic nie było, myślisz że jestem takim sukinsynem i wykorzystałam bym kuzynkę mojego przyjaciela? To był tylko żart, słyszysz mnie. -ja nadal płakałam.
-No czemu płaczesz, przepraszam nie wiedziałem że to cię zaboli.-wahał się, ale przytulił mnie. Wtuliłam się w niego jak małe dziecko, powoli się uspokajałam.
-Już okey, uspokoiłaś się?- zapytał po jakiś pięciu minutach.
-Tak,przepraszam.
-Za co ty mnie przepraszasz, to ja powinienem klękać i błagać o przebaczenie, jestem beznadziejny nie powinienem nigdy cię tak wkręcać. Przepraszam.-dzisiaj był bardzo miły inny niż wczoraj. Musze zadzwonić do Łukasz niech przyjedzie po mnie jak najszybciej.
-Ja muszę zadzwonić do Łukasza, pewnie się martwi. No i musi też po mnie przyjechać i przywieść mi jakieś ubrania.
-Nie dzwoń przecież cię odwiozę a jakieś ubranie dla ciebie zawsze się znajdzie. Koszulkę już masz, ale na razie coś musisz zjeść, z pustym żołądkiem cię nie wypuszczę.-podarował mi ciepły uśmiech, był to dobry pomysł. Łukasz pewnie jeszcze odsypia imprezę.
-Alee, nie rób sobie problemu.
-Żadne ale, Chcesz kanapki? Wolisz herbatę czy jakiś sok?- przechadzał się po kuchni w samych bokserkach, szykując kanapki. Wyglądał tak seksi, nie mogłam się powstrzymać i gapiłam się na niego.
-Tak. Jeśli można to poproszę soku.- podarowałam mu najlepszy uśmiech jaki miałam.
-Okey, już się robi. Proszę pani.
-Mam prośbę. Możesz mi powiedzieć co ja wczoraj mówiłam, robiłam?- zapytałam nie pewnie. A on tylko uśmiechnął się ta uroczo.
-No dobra, mówiłaś że ci się podobam- poruszył znacząco brwiami.- i że kochasz blondynów, no i powiedziałaś do mnie kotku i blondasku- zaśmiał się, ale wtopa ja już więcej nie pije, nigdy.
-Boże, przepraszam, jestem jakaś nienormalna. Mówiłam coś jeszcze?
-No już nic nie mówiłaś, ale się rozbierałaś przy mnie i powiem ci że masz niezłe ciałko. -rozebrałam się sama, jestem chora na głowę . Blondas mnie widział nago.
-Ja cię bardzo przepraszam, byłam totalnie pijana, rozumiesz chyba.
-Rozumiem, nawet nie wiesz co ja robię jak jestem pijany, ty w porównaniu ze mną jesteś aniołek.- uśmiechnął się ciepło.-Wiesz przepraszam cię za wczoraj, za to że byłem taki nie miły na tarasie.
-Nie ma sprawy.-coraz bardziej go lubiłam, do tego jest tak bosko przystojny.
-Co będziesz studiować w Dortmundzie?
-AWF, fizjoterapia.
-Ooo jak fanie, będę miała prywatną fizjoterapełtkę.-fajnie się z nim rozmawiało.
-Ale to nie takie tanie rzeczy, a zresztą co twoja dziewczyna by na to powiedziała.-wyszczerzyłam się.
-Nie mam dziewczyny i nie szukam jak będzie to ta jedyna,sama przyjdzie. Wiem że ty nie jesteś tania, można powiedzieć że jesteś bezcenna.-Bezcenna. Fajnie że o mnie tak myśli.
-A ty grasz w Borussi, tak? Chyba zaprosisz mnie kiedyś na mecz?
-No pewnie, w piątek jest najbliższy, więc zapraszam cię Lauro na mecz. Tylko skombinuje ci jeszcze bilety dla WAGs-teraz to już nic nie ogarniałam jakie ''wags''
-A co to jest to waa...gs?-zaczął się śmiać, przecież się nie interesuję piłką i skąd ja mogę wiedzieć co to jest.
-Sorki, wiesz to jest takie miejsce, w którym siedzą dziewczyny i żony piłkarzy, ale przyjaciółki też.-wole chyba zwykłe miejsce na trybunach niż jakieś wags.
-Teraz rozumiem, ale nie rób sobie kłopotu wystarczy zwykłe miejsce na trybunach.
-To nie jest żaden kłopot. Tylko wiesz będziesz musiała się ze mną spotkać-poruszył znacząco brwiami- i odebrać ode mnie te bilety.
-Hahaha no spoko. Pyszne te kanapki.
-No ba, bo ja je robiłem.
-To jak znajdą się te dresy dla mnie, bo jak nie to za dzwonię do Łukasza.
-Już idę czegoś poszukać, czekaj chwilkę.-całkiem fajnie się dzisiaj z nim gada. Rozejrzałam się po salonie, nawet było już posprzątane po wczorajszej imprezie. Chciałam za dzwonić do Łukasza, ale mój kochany telefonik się rozładował, dopiero się tam kochany kuzyn denerwuje. Postanowiłam skorzystać z telefonu Marco. Krzyknęłam tylko do Marco.
-Mogę pożyczyć telefonu, bo chcę zadzwonić do Łukasza a mój jest rozładowany.
-Tak.-wybrałam numer do niego, Marco miała zapisanego mojego kuzyna ''ŁUKASZEK KOCHANY <3'' zaśmiałam się pod nosem. Po kilku sygnałach odebrał.
-Boże Marco, nie wiesz gdzie jest Laura, bo jej nie ma w domu. Dzwoniłem już do Mario, nic nie pamięta tak jak ja. Jezu co ja teraz zrobię. Zginęła, nie ma jej nigdzie, rozumiesz. Może jest u ciebie sprawdź wszystkie kąty, a jak jej się coś stało to sobie tego nie daruje. Marco powiedz coś, pomóż mi jej szukać!
-Cześć Łukasz.-zaśmiałam się.
-Laura?! Jesteś u Marco, czemu masz wyłączony telefon? Wiesz jak się martwiłem, boże! Mogłaś przynajmniej sms-a napisać!-był troszkę zdenerwowany.
-Spokojnie Łukasz. Jestem u Marco, telefon mi się rozładował i dlatego nie napisałam do ciebie sms-a. A po za tym to ty mnie zostawiłeś samą u Marco. Zapomniałeś całkowicie o mnie.-znowu się zaśmiałam.
-Okey, na całe szczęście się znalazłaś. Przyjechać po ciebie.
-Nie trzeba, Marco mnie przywiezie.
-Maaarcoo? Jaki uczynny z niego chłopak, prawda.-słyszałam w jego głosie ironię.
-No bardzo uczynny, za jakieś 20-30 minut będę, pa.
-Pa nie musisz się śpieszyć możesz jeszcze sobie trochę porozmawiać z Marco.
-Dobra, dobra pa.-skończyłam rozmawiać i do salonu wszedł Marco, ubrany (nareszcie) i z jakimiś ubraniami dla mnie.
-Mam dla ciebie dresy mojej siostry, powinny być dobre może będą trochę duże, bo ty taka drobna, a i jeszcze masz moją bluzę żeby było ci ciepło.- jaki kochany troszczy się o mnie.
-No dziękuję bardzo, pójdę do łazienki.-przebrałam się, wglądałam jak bym się ubrała w jakiś worek. Mówił że dresy będą troszkę za duże one są ogromne. Jeszcze popawiłam włosy i wyszłam na korytarz.
-Marco, to jak odwieziesz mnie?
-Co już chcesz jechać?-zapytał, układając usta w podkówkę.
-Nie marudź tylko chodź.-zanim wyszliśmy przejrzałam się w lustrze które było umiejscowione na korytarzu przy drzwiach wyjściowych.
-Boże jak ja wyglądam.
-Słodko bardzo, ładnemu we wszystkim ładnie.-skwitował.
-Taaaa, wyglądam jak chłopczyca. Chodź szybko, bo jeszcze mnie ktoś w tym stroju zobaczy. Dobrze że mnie tutaj nie znają.
-Już niedługo poznają, o mój sąsiad już się na ciebie patrzy. Chyba mu wpadłaś w oko.-uśmiechnął się łobuzersko. Spojrzałam w stronę domu jego sąsiada, faktycznie gapił się na nas jakiś przystojny (bardzo przystojny) facet, no pięknie takie ciacho a widzi mnie w takim stroju, super. Nie wiedziałam co zrobić, dobiegłam do drzwi jego auta, chciałam otworzyć, kurwa zamknięte.
-Marco pośpiesz się, ja chcę już do domu!!- krzyknęłam na niego, a on sobie spacerkiem szedł do auta.
-Idę już idę. Oo cześć Mo!-on jest zajebisty jeszcze się z nim przywitał.
-Cześć Marco!-odkrzyknął chłopak.
-Szkoda że cię nie było wczoraj na imprezie, żałuj. Następnym razem musisz być obowiązkowo.-o a teraz to sobie pogaduszki urządza, zabije go.
-No właśnie widzę że było nieźle- wymawiając te słowa spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Kuźwa czy ja zawsze muszę mieć takie szczęście i przy każdym chłopaku, który mi się podoba muszę zaliczyć wtopę.
-Ooo właśnie poznaj, Laurę kuzynkę Łukasza.- spojrzałam na niego jak bym zaraz miała go zabić. Chłopak podbiegł do nas.
-Cześć jestem Moritz, ale możesz mówić do mnie Mo.-uśmiechnął się tak zabójczo.
-Laura jestem.- chciałam chociaż uśmiechem nadrobić.
-Ładne dresy i bluza.-zaśmiał się, spojrzałam na Marco zabójczym wzrokiem. Nie odezwę się już nigdy do niego.
-Nie dobijaj mnie.- Marco i Mo spojrzeli na siebie. Miałam wrażenie że daje mu jakiś znak.
-No co ty, ładnie wyglądasz. Słodziutko tak.
-W chuj słodko.-powiedziałam po polsku, a oni na mnie popatrzyli jak na idiotkę. No i dobrze że nie zrozumieli, bo pewnie by sobie pomyśleli że jestem jakaś wulgarna dziewczyna.
-Sorki zapomniałam że tu same szwaby- powiedziałam to sarkastycznie, było to trochę wredne z mojej strony, no ale się wkurzyłam bardzo i to dlatego. Nigdy taka nie jestem.
-Dobra to ja może, kotku cię odwiozę do twojego domku, bo widzę że nie masz dzisiaj humorku troszkę.
-Ciekawe przez kogo nie mam humoru, Reus. A i blondasie nie pozwalaj sobie, myślisz że tym tanim tekstem mną zawładniesz i będę ci się płaszczyła jak te wszystkie dziewczynki zafascynowane piłką? Otwórz mi lepiej te drzwi, bo nie mam zamiaru za samochodem biegnąć.-nieźle mu pojechałam, ale należało mu się.
-Spokojnie-uśmiechną się do mnie, dziwne że się za te słowa nie obraził.-Już ci otwieram te drzwi.-już miałam wsiadać, ale przecież muszę się pożegnać z tym Mo, bo wyjdę na dziewczynę nie dosyć że chamską to jeszcze bez kultury.
-Yyy...no to cześć Mo.-odwróciłam się w jego stronę i podarowałam mu uśmiech.
-Cześć Laura.-odwzajemnił gest. Przez prawie całą drogę, nie odzywałam się do Marco, należy mu się to. Wredny blondas jeden.
-Laura! Przepraszam. O co się tak wkurzyłaś? O to że Mo widział cię w moich ubraniach? I tak mu się spodobałaś, znam go. Przestań Laura, proszę. Cholera jasna, Laura ty nawet w dresach mnie i innych facetów pociągasz!!-nie wierzyłam własnym uszom, powiedział że go pociągam. Odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. On tylko uśmiechnął się pod nosem.
-Wybaczysz mi?- zapytał w końcu.
-Może.-postanowiłam się z nim odrobinką podroczyć.
-A co mam zrobić żebyś mi wybaczyła?
-Nie wiem, ty coś wymyśl.-już się boje co on wymyśli, nie znałam go długo, ale pewnie wymyśli coś takiego jak randka z Mo lub coś w ten deseń.
-Hmmm... może zrobimy tak. W piątek po meczu, nauczę cię zasad piłki nożnej. Wiem że cię to nie obchodzi i nie kręci, ale przynajmniej nikt ci nie zarzuci że chodzisz na mecze, a nawet nie wiesz c to spalony.-nawet niezły pomysł to był.
-No właściwie to ostatecznie mogę się zgodzić na coś takiego.
-No to jesteśmy umówieni, na piątek wieczór.-poruszył znacząco brwiami.
-Tylko bez żadnych podtekstów.- pogroziłam mu.
-Okey, bez żadnych podtekstów.
Podjechaliśmy po dom Łukasza.
-Może wejdziesz, od razu będę mogła ci oddać ubrania.-wywróciłam oczami.
-Nieee, mam trening za trzy godziny. A rzeczy oddasz mi kiedy indziej. Będziemy mieć pretekst żeby się spotkać i pogadać.
-No dobra to paaa.
-Paa!
Weszłam do domu Łukasza, a obecnie też mojego. Kuzyn od razu do mnie doskoczył.
-Jak tam było z Marco?-poruszył znacząco brwiami, ta on myśli że może miedzy nami coś jest, chyba w snach.
-Normalnie, a jak ma być, bo za bardzo nie rozumiem.
-Tylko tyle? Widać że Marco ma coś do ciebie, wiesz no leci na ciebie.
-On nawet mnie nie lubi.
-Wmawiasz sobie że cię nie lubi, tak na prawdę to cie uwielbia. Tak jak każdy z moich znajomych, których wczoraj poznałaś.
-Taaa, na pewno. Idę spać bo jestem zmęczona...
-Ciekawe dlaczego jesteś taka zmęczona.-zaczął się dusić ze śmiechu, jezu co za głupek.
-Spadaj!
_______________________________________________
Siemka wszystkim ;)))
Jest już drugi rozdział, byłoby ich nawet więcej, bo weny mi nie brakuję, ale brak czasu to jest najgorsze z tego wszystkiego. Ogólnie rozdział mi się podoba bardziej niż ten poprzedni, ale też nie jest jakiś cudowny. Proszę was o komentarze, bo wtedy będę wiedziała że ktoś to czyta przynajmniej. Pozdrawiam was wszystkich!!
czytasz-komentuj
-Będę studiować w Dortmundzie i być może będę trenować w moim klubie o ile mnie przyjmą. Jak narazić planuje pięcioletni pobyt, a może zostanę tu na zawsze.- powiedziałam to złośliwe, że zostaję tu na zawsze, bo dobrze wiedziałam że mnie tu nie chce. Dalej prowadził przesłuchanie.
-Na zawsze? A do jakiego klubu chcesz uczęszczać?
-Tak na zawsze, ćwiczę biegi i skok wzwyż.-on mnie na prawdę zaczynał wkurzać.
-A jaki dystans w biegach?- dlaczego on mnie tak o wszystko wypytuje.
-100 m, 200 m, głównie te krótkie dystanse. A ty co robisz w Dortmundzie. Studiujesz czy pracujesz?-zaczął się śmiać, nie wiedziałam czemu, powiedziałam coś nie tak.
-Z czego się śmiejesz? -irytował mnie.
-Nie, nic. Na prawdę nie wiesz czym się zajmuję?- skąd ja kurwa mam wiedzieć co ten blondas robi.
-Nie nie wiem, skąd mam wiedzieć, przecież cie nie znam.- powiedziałam nerwowo.
-Interesujesz się piłką nożną?- zapytał, teraz już wiedziałam kim jest.
-Nie jest to moim zdaniem bardzo głupia dyscyplina sportowa taka bezmyślna, a ty zapewne jesteś jednym z tych co latają za piłką.
-Bezmyślna? To co ja mam powiedzieć o tych twoich biegach to jest chyba dyscyplina dla bezmózgowców.-obraził mnie, co za chamski chłopak.
-Aha, ja idę do środka, bo zimno się zrobiło.- miałam racje co do piłkarzy są chamami, są małe wyjątki, ale na prawdę ich mało. Postanowiłam się dzisiaj upić. Mario i mój kuzyn siedzieli na kanapie, dostałam się do nich bez słowa, obydwaj byli wstawieni.
-Co tam Laura, Marco jest nie miły. Przyzwyczaj się do tego, on taki jest tylko dla tych lasek, które mu się podobają, a ty ewidentnie mu się spodobałaś. Marco nie gustuje w dziewczynach.-Marko jest gejem? Noo szook...
-Jak to? To on jest nooo gejem?-zapytałam nie pewnie.
-Niee!!- krzyknęli obydwaj. Chyba zrobiłam z siebie idiotkę, lekko się zarumieniłam.
-On po prostu nie chce mieć dziewczyny na stałe, bo go taka jedna zraniła i teraz to on rani dziewczyny. Rozkochuje a potem zostawia albo przeleci i zostawi. A ty jesteś w jego typie i dlatego się trochę wkurzył.- on jest jakiś pojebany, wkurzył się na mnie bo mu się podobam, dziwny ten koleś. Ciekawe co mu ta dziewczyna zrobiła. Przez chwile mi się go szkoda zrobiło. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Mario.
-Laurunia pijesz z nami-oczywiście na jednym kieliszku czy drinku się nie skończyło, nie wiem ile wypiłam już nie kontaktowałam, wszyscy byli tak zalani że to była masakra. Dowiedziałam się że Mario też jest piłkarzem on jest przesympatycznym gościem, znałam go kilka godzin a już go uwielbiałam. Była 3 nad ranem większość imprezowiczów już się zwinęła do domu. Poszłam do łazienki za potrzebą. Gdy wyszłam wszędzie już było pogaszone światło, postanowiłam włączyć sobie latarkę w telefonie.
-Kurwa rozładowany-wyszeptałam. Łukasza nigdzie nie było, telefon rozładowany, co ja teraz zrobię. Ledwo co chodziłam, cały czas o coś uderzałam. Pięknie po prostu.Nagle na kogoś wpadłam...
Marco
Ja jedyny trzymałem się jakoś na nogach. Wszyscy dosłownie byli zalani. Powypraszałem wszystkich prawie, oprócz Mario on już nie kontaktował w ogóle. Łukasza już zapakowałem do Taksówki, jego mam na całe szczęście z głowy. Pogasiłem wszędzie światło i trochę ogarnęłam mieszkanie. Już miałem iść spać i nareszcie położyć się do mojego kochanego łóżka gdy nagle ktoś na mnie wpadł, była to bardzo drobna osoba.
-Oooo a kto to? Wiesz gdzie mój kochany kuzynek Łukaszeek?- o mój boże to była kompletnie najebana Laura, całkowicie o tej brunetce zapomniałem.
-Laura, Łukasz już pojechał do domu.-co ja teraz zrobię, samej jej do taksówki nie wsadzę, jest przecież piękną młodą dziewczyną jeszcze by jej się coś stało.
-Nooo pięknie blondasku! I co teraz, mój kochany kuzyn zapomniał o mnie, nie kocha mnie pewnie.- Marko myśl co teraz, myśl boże.
-Łukasz nie kontaktował w ogóle i dlatego.
-Zalanyyyyy? No nie ładnie.- zaczęła się śmiać jak jakaś opętana- i powiedz mi Marco jak ja teraz wrócę do domku?
-Zostajesz u mnie, jutro wrócisz do domku,okey?-musiałem ją przenocować. Nie chciałem żeby coś się jej stało, Łukasz by mnie zabił.
-Chodź idziemy na górę do pokoju.-położyłem jej rękę na ramieniu żeby jej łatwiej było iść, no ale oczywiście była w takim stanie że przewróciła się na schodach.
-I co teraz? Pomóż mi Marcooo!-postanowiłem wziąć ją na ręce.
-Chcesz mnie wykorzystać kotku? Nie ze mną takie numery ja nie jestem pierwszą lepszą.-ona jest nie możliwa, jeszcze bardziej mnie pociąga, nie, nie, nie. Łukasz cię zabiję jak jej coś zrobisz.
-Cicho bądź!!-warknąłem na nią, może się uspokoi i przestanie mnie kokietować.
-Powiedz mi jedno-mówiła szeptem, przybliżając głowę do mojej szyi, czułem jej oddech na sobie-czemu ty mnie tak Marco nie lubisz?-chciałem jej odpowiedzieć ''bo mnie za bardzo pociągasz'', ale jeszcze by to zapamiętała.
-Lubię cię, na prawdę.- powiedziałem jej to patrząc w oczy, to była prawda polubiłem ją, ale nienawidziłem za to że mnie pociągała. Nasze twarze dzieliły milimetry, nie wykorzystam jej tak jak inne wykorzystywałem, nie mogę tego zrobić.
-A już się martwiłam, wiesz bo ty mi się mega podobasz. Kocham takich blondynków jak ty, jesteś taki mega pociągający i te mięśnie.-podobam się jej, jeden plus.
-Dobra, dobra kładź się na łóżko i spać.-a ona zamiast się położyć, zaczęła rozsuwać zamek swojej sukienki. Co ona do cholery robi?!
-Czemu się rozbierasz?? Laura do cholery kładź się spać, a nie jakieś cyrki tu od stawiasz!!!- wydarłem się na nią.
-Marcooo, spokojnie w ubraniu mam spać?-podeszła do mnie tak bardzo blisko, na dodatek była w samej bieliźnie. Jeszcze ten niewinny głosik. Wyglądałam bardzo kusząco, Marco opamiętaj się.
-Rób o chcesz. Tylko żeby potem nie było że ja cię rozebrałem albo coś.
-Dobrze, a zostaniesz ze mną do póki nie zasnę, bo ja się zawsze boje zasypiać w obcym miejscu.- ten niewinny głosik mnie tak wkurzał, ale co miałem samą ją zostawić.
-Taaa, zostanę.- wpatrywałem się w nią jeszcze jakieś pół godziny i poszedłem spać. Ciekawe czy jutro będzie coś pamiętać.
Laura
Obudziłam się z okropnym bólem głowy, nie mogłam się ruszyć, ani otworzyć oczy. Miałam pustkę w głowię, pamiętam tylko co się działo do momentu gdy tańczyłam z Mario. Ciekawe co się potem działo, spróbowałam otworzyć oczy, udało się ale z trudem to zrobiła.
-Boże gdzie ja jestem.-powiedziałam to na głos. To na pewno nie jest dom Łukasza, a może ja z Mario wylądowałam w łóżku, jezu nie wybaczę sobie tego. Wstałam z czyjegoś łóżka. Zrobiło mi się zimno, byłam w samej bieliźnie, boże co się wczoraj działo. Muszę się ubrać, zajrzałam do pierwszej lepszej szafki, to na pewno nie były ciuchy Mario, bo są za duże, to gdzie ja do cholery jestem. Założyłam pierwsza lepszą koszulkę, postanowiłam wyjść z tego pokoju i ogarnąć w czyim dom jestem. Po woli odtworzyłam drzwi, ujrzałam znany mi korytarz, tak byłam u Marco i obudziłam się w samej bieliźnie, w za pewne jego pokoju i za pewne mam jego bluzkę na sobie. Postanowiłam się udać do kuchni, może tam go znajdę i mi wszystko wytłumaczy, ale jak ja się z nim przespałam to nie wiem co zrobię. W kuchni przy stoliku siedział Marco, w samych bokserkach, ale ma klatę. Nie Laura, nie myśl o nim to jest dupek. Spojrzał na mnie i się szczerze uśmiechnął.
-Widzę że pożyczyłaś sobie moja koszulkę, ładnie ci w niej kotkuuu.- ''kotku'' co to ma znaczyć, czy ja na prawdę z nim. Nie to nie możliwe, taka głupia bym nie była, chociaż po pijaku jestem skłonna do różnych rzeczy. Po co ja wczoraj tyle piłam. Gapiłam się na niego jak na jakiegoś odludka.
-Co nic nie mówisz? Wczoraj byłaś taka rozmowna.-zaczął się śmiać ze mnie, czy ja się puściłam, boże nie.
-Jaaa....ja-zaczęłam się jąkać jak jakaś ofiara losu. W końcu wydusiłam z siebie- Ja nic nie pamiętam.
-No słabiutką główkę masz, mała. Ale nie martw się ważne że ja pamiętam. Powiem ci w tajemnicy że było zajebiście.-puścił do mnie oczko. Co ja najlepszego zrobiła, do oczu napłynęły mi łzy. Pierwszy dzień tutaj i od razu takie coś, ciekawe co będzie potem. Czułam się jak dziwka.
-Wiesz gdzie mój telefon?- zapytałam w końcu, po policzku spłynęły mi pojedyncze łzy. Popatrzała na mnie, w jego oczach było przerażenie? Czemu powinien być zadowolony zaliczył kolejną dziewczynę.
- Proszę, leżał koło schodów.- podszedł do mnie i go podał, spojrzał mi w oczy, nie wytrzymałam rozbeczałam się na dobre.
-Żartowałem, nic nie było, myślisz że jestem takim sukinsynem i wykorzystałam bym kuzynkę mojego przyjaciela? To był tylko żart, słyszysz mnie. -ja nadal płakałam.
-No czemu płaczesz, przepraszam nie wiedziałem że to cię zaboli.-wahał się, ale przytulił mnie. Wtuliłam się w niego jak małe dziecko, powoli się uspokajałam.
-Już okey, uspokoiłaś się?- zapytał po jakiś pięciu minutach.
-Tak,przepraszam.
-Za co ty mnie przepraszasz, to ja powinienem klękać i błagać o przebaczenie, jestem beznadziejny nie powinienem nigdy cię tak wkręcać. Przepraszam.-dzisiaj był bardzo miły inny niż wczoraj. Musze zadzwonić do Łukasz niech przyjedzie po mnie jak najszybciej.
-Ja muszę zadzwonić do Łukasza, pewnie się martwi. No i musi też po mnie przyjechać i przywieść mi jakieś ubrania.
-Nie dzwoń przecież cię odwiozę a jakieś ubranie dla ciebie zawsze się znajdzie. Koszulkę już masz, ale na razie coś musisz zjeść, z pustym żołądkiem cię nie wypuszczę.-podarował mi ciepły uśmiech, był to dobry pomysł. Łukasz pewnie jeszcze odsypia imprezę.
-Alee, nie rób sobie problemu.
-Żadne ale, Chcesz kanapki? Wolisz herbatę czy jakiś sok?- przechadzał się po kuchni w samych bokserkach, szykując kanapki. Wyglądał tak seksi, nie mogłam się powstrzymać i gapiłam się na niego.
-Tak. Jeśli można to poproszę soku.- podarowałam mu najlepszy uśmiech jaki miałam.
-Okey, już się robi. Proszę pani.
-Mam prośbę. Możesz mi powiedzieć co ja wczoraj mówiłam, robiłam?- zapytałam nie pewnie. A on tylko uśmiechnął się ta uroczo.
-No dobra, mówiłaś że ci się podobam- poruszył znacząco brwiami.- i że kochasz blondynów, no i powiedziałaś do mnie kotku i blondasku- zaśmiał się, ale wtopa ja już więcej nie pije, nigdy.
-Boże, przepraszam, jestem jakaś nienormalna. Mówiłam coś jeszcze?
-No już nic nie mówiłaś, ale się rozbierałaś przy mnie i powiem ci że masz niezłe ciałko. -rozebrałam się sama, jestem chora na głowę . Blondas mnie widział nago.
-Ja cię bardzo przepraszam, byłam totalnie pijana, rozumiesz chyba.
-Rozumiem, nawet nie wiesz co ja robię jak jestem pijany, ty w porównaniu ze mną jesteś aniołek.- uśmiechnął się ciepło.-Wiesz przepraszam cię za wczoraj, za to że byłem taki nie miły na tarasie.
-Nie ma sprawy.-coraz bardziej go lubiłam, do tego jest tak bosko przystojny.
-Co będziesz studiować w Dortmundzie?
-AWF, fizjoterapia.
-Ooo jak fanie, będę miała prywatną fizjoterapełtkę.-fajnie się z nim rozmawiało.
-Ale to nie takie tanie rzeczy, a zresztą co twoja dziewczyna by na to powiedziała.-wyszczerzyłam się.
-Nie mam dziewczyny i nie szukam jak będzie to ta jedyna,sama przyjdzie. Wiem że ty nie jesteś tania, można powiedzieć że jesteś bezcenna.-Bezcenna. Fajnie że o mnie tak myśli.
-A ty grasz w Borussi, tak? Chyba zaprosisz mnie kiedyś na mecz?
-No pewnie, w piątek jest najbliższy, więc zapraszam cię Lauro na mecz. Tylko skombinuje ci jeszcze bilety dla WAGs-teraz to już nic nie ogarniałam jakie ''wags''
-A co to jest to waa...gs?-zaczął się śmiać, przecież się nie interesuję piłką i skąd ja mogę wiedzieć co to jest.
-Sorki, wiesz to jest takie miejsce, w którym siedzą dziewczyny i żony piłkarzy, ale przyjaciółki też.-wole chyba zwykłe miejsce na trybunach niż jakieś wags.
-Teraz rozumiem, ale nie rób sobie kłopotu wystarczy zwykłe miejsce na trybunach.
-To nie jest żaden kłopot. Tylko wiesz będziesz musiała się ze mną spotkać-poruszył znacząco brwiami- i odebrać ode mnie te bilety.
-Hahaha no spoko. Pyszne te kanapki.
-No ba, bo ja je robiłem.
-To jak znajdą się te dresy dla mnie, bo jak nie to za dzwonię do Łukasza.
-Już idę czegoś poszukać, czekaj chwilkę.-całkiem fajnie się dzisiaj z nim gada. Rozejrzałam się po salonie, nawet było już posprzątane po wczorajszej imprezie. Chciałam za dzwonić do Łukasza, ale mój kochany telefonik się rozładował, dopiero się tam kochany kuzyn denerwuje. Postanowiłam skorzystać z telefonu Marco. Krzyknęłam tylko do Marco.
-Mogę pożyczyć telefonu, bo chcę zadzwonić do Łukasza a mój jest rozładowany.
-Tak.-wybrałam numer do niego, Marco miała zapisanego mojego kuzyna ''ŁUKASZEK KOCHANY <3'' zaśmiałam się pod nosem. Po kilku sygnałach odebrał.
-Boże Marco, nie wiesz gdzie jest Laura, bo jej nie ma w domu. Dzwoniłem już do Mario, nic nie pamięta tak jak ja. Jezu co ja teraz zrobię. Zginęła, nie ma jej nigdzie, rozumiesz. Może jest u ciebie sprawdź wszystkie kąty, a jak jej się coś stało to sobie tego nie daruje. Marco powiedz coś, pomóż mi jej szukać!
-Cześć Łukasz.-zaśmiałam się.
-Laura?! Jesteś u Marco, czemu masz wyłączony telefon? Wiesz jak się martwiłem, boże! Mogłaś przynajmniej sms-a napisać!-był troszkę zdenerwowany.
-Spokojnie Łukasz. Jestem u Marco, telefon mi się rozładował i dlatego nie napisałam do ciebie sms-a. A po za tym to ty mnie zostawiłeś samą u Marco. Zapomniałeś całkowicie o mnie.-znowu się zaśmiałam.
-Okey, na całe szczęście się znalazłaś. Przyjechać po ciebie.
-Nie trzeba, Marco mnie przywiezie.
-Maaarcoo? Jaki uczynny z niego chłopak, prawda.-słyszałam w jego głosie ironię.
-No bardzo uczynny, za jakieś 20-30 minut będę, pa.
-Pa nie musisz się śpieszyć możesz jeszcze sobie trochę porozmawiać z Marco.
-Dobra, dobra pa.-skończyłam rozmawiać i do salonu wszedł Marco, ubrany (nareszcie) i z jakimiś ubraniami dla mnie.
-Mam dla ciebie dresy mojej siostry, powinny być dobre może będą trochę duże, bo ty taka drobna, a i jeszcze masz moją bluzę żeby było ci ciepło.- jaki kochany troszczy się o mnie.
-No dziękuję bardzo, pójdę do łazienki.-przebrałam się, wglądałam jak bym się ubrała w jakiś worek. Mówił że dresy będą troszkę za duże one są ogromne. Jeszcze popawiłam włosy i wyszłam na korytarz.
-Marco, to jak odwieziesz mnie?
-Co już chcesz jechać?-zapytał, układając usta w podkówkę.
-Nie marudź tylko chodź.-zanim wyszliśmy przejrzałam się w lustrze które było umiejscowione na korytarzu przy drzwiach wyjściowych.
-Boże jak ja wyglądam.
-Słodko bardzo, ładnemu we wszystkim ładnie.-skwitował.
-Taaaa, wyglądam jak chłopczyca. Chodź szybko, bo jeszcze mnie ktoś w tym stroju zobaczy. Dobrze że mnie tutaj nie znają.
-Już niedługo poznają, o mój sąsiad już się na ciebie patrzy. Chyba mu wpadłaś w oko.-uśmiechnął się łobuzersko. Spojrzałam w stronę domu jego sąsiada, faktycznie gapił się na nas jakiś przystojny (bardzo przystojny) facet, no pięknie takie ciacho a widzi mnie w takim stroju, super. Nie wiedziałam co zrobić, dobiegłam do drzwi jego auta, chciałam otworzyć, kurwa zamknięte.
-Marco pośpiesz się, ja chcę już do domu!!- krzyknęłam na niego, a on sobie spacerkiem szedł do auta.
-Idę już idę. Oo cześć Mo!-on jest zajebisty jeszcze się z nim przywitał.
-Cześć Marco!-odkrzyknął chłopak.
-Szkoda że cię nie było wczoraj na imprezie, żałuj. Następnym razem musisz być obowiązkowo.-o a teraz to sobie pogaduszki urządza, zabije go.
-No właśnie widzę że było nieźle- wymawiając te słowa spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Kuźwa czy ja zawsze muszę mieć takie szczęście i przy każdym chłopaku, który mi się podoba muszę zaliczyć wtopę.
-Ooo właśnie poznaj, Laurę kuzynkę Łukasza.- spojrzałam na niego jak bym zaraz miała go zabić. Chłopak podbiegł do nas.
-Cześć jestem Moritz, ale możesz mówić do mnie Mo.-uśmiechnął się tak zabójczo.
-Laura jestem.- chciałam chociaż uśmiechem nadrobić.
-Ładne dresy i bluza.-zaśmiał się, spojrzałam na Marco zabójczym wzrokiem. Nie odezwę się już nigdy do niego.
-Nie dobijaj mnie.- Marco i Mo spojrzeli na siebie. Miałam wrażenie że daje mu jakiś znak.
-No co ty, ładnie wyglądasz. Słodziutko tak.
-W chuj słodko.-powiedziałam po polsku, a oni na mnie popatrzyli jak na idiotkę. No i dobrze że nie zrozumieli, bo pewnie by sobie pomyśleli że jestem jakaś wulgarna dziewczyna.
-Sorki zapomniałam że tu same szwaby- powiedziałam to sarkastycznie, było to trochę wredne z mojej strony, no ale się wkurzyłam bardzo i to dlatego. Nigdy taka nie jestem.
-Dobra to ja może, kotku cię odwiozę do twojego domku, bo widzę że nie masz dzisiaj humorku troszkę.
-Ciekawe przez kogo nie mam humoru, Reus. A i blondasie nie pozwalaj sobie, myślisz że tym tanim tekstem mną zawładniesz i będę ci się płaszczyła jak te wszystkie dziewczynki zafascynowane piłką? Otwórz mi lepiej te drzwi, bo nie mam zamiaru za samochodem biegnąć.-nieźle mu pojechałam, ale należało mu się.
-Spokojnie-uśmiechną się do mnie, dziwne że się za te słowa nie obraził.-Już ci otwieram te drzwi.-już miałam wsiadać, ale przecież muszę się pożegnać z tym Mo, bo wyjdę na dziewczynę nie dosyć że chamską to jeszcze bez kultury.
-Yyy...no to cześć Mo.-odwróciłam się w jego stronę i podarowałam mu uśmiech.
-Cześć Laura.-odwzajemnił gest. Przez prawie całą drogę, nie odzywałam się do Marco, należy mu się to. Wredny blondas jeden.
-Laura! Przepraszam. O co się tak wkurzyłaś? O to że Mo widział cię w moich ubraniach? I tak mu się spodobałaś, znam go. Przestań Laura, proszę. Cholera jasna, Laura ty nawet w dresach mnie i innych facetów pociągasz!!-nie wierzyłam własnym uszom, powiedział że go pociągam. Odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. On tylko uśmiechnął się pod nosem.
-Wybaczysz mi?- zapytał w końcu.
-Może.-postanowiłam się z nim odrobinką podroczyć.
-A co mam zrobić żebyś mi wybaczyła?
-Nie wiem, ty coś wymyśl.-już się boje co on wymyśli, nie znałam go długo, ale pewnie wymyśli coś takiego jak randka z Mo lub coś w ten deseń.
-Hmmm... może zrobimy tak. W piątek po meczu, nauczę cię zasad piłki nożnej. Wiem że cię to nie obchodzi i nie kręci, ale przynajmniej nikt ci nie zarzuci że chodzisz na mecze, a nawet nie wiesz c to spalony.-nawet niezły pomysł to był.
-No właściwie to ostatecznie mogę się zgodzić na coś takiego.
-No to jesteśmy umówieni, na piątek wieczór.-poruszył znacząco brwiami.
-Tylko bez żadnych podtekstów.- pogroziłam mu.
-Okey, bez żadnych podtekstów.
Podjechaliśmy po dom Łukasza.
-Może wejdziesz, od razu będę mogła ci oddać ubrania.-wywróciłam oczami.
-Nieee, mam trening za trzy godziny. A rzeczy oddasz mi kiedy indziej. Będziemy mieć pretekst żeby się spotkać i pogadać.
-No dobra to paaa.
-Paa!
Weszłam do domu Łukasza, a obecnie też mojego. Kuzyn od razu do mnie doskoczył.
-Jak tam było z Marco?-poruszył znacząco brwiami, ta on myśli że może miedzy nami coś jest, chyba w snach.
-Normalnie, a jak ma być, bo za bardzo nie rozumiem.
-Tylko tyle? Widać że Marco ma coś do ciebie, wiesz no leci na ciebie.
-On nawet mnie nie lubi.
-Wmawiasz sobie że cię nie lubi, tak na prawdę to cie uwielbia. Tak jak każdy z moich znajomych, których wczoraj poznałaś.
-Taaa, na pewno. Idę spać bo jestem zmęczona...
-Ciekawe dlaczego jesteś taka zmęczona.-zaczął się dusić ze śmiechu, jezu co za głupek.
-Spadaj!
_______________________________________________
Siemka wszystkim ;)))
Jest już drugi rozdział, byłoby ich nawet więcej, bo weny mi nie brakuję, ale brak czasu to jest najgorsze z tego wszystkiego. Ogólnie rozdział mi się podoba bardziej niż ten poprzedni, ale też nie jest jakiś cudowny. Proszę was o komentarze, bo wtedy będę wiedziała że ktoś to czyta przynajmniej. Pozdrawiam was wszystkich!!
czytasz-komentuj
hej hej ;)
OdpowiedzUsuńczytam i czytam i za każdym razem uśmiech pojawia się na mojej twarzy ;)
to dobrze :)
dużo humoru i tak trzymaj ;)
rozdział cudowny
dodaję do obserwowanych i jeśli będę mieć czas to skomentuję :)
pozdrawiam i czekam nn <3 :*
Jezu wiesz jakiego mi dałaś powera, myślałam że to wszytko co pisze jest takie do bani. DZIĘKUJE!! <3
UsuńZabieram się do pisania ;)